środa, 26 września 2012

Twenty-first Dream



- No wreszcie! – wrzasnął uradowany Louis. Po raz pierwszy od dłuższego czasu miałam uśmiech na twarzy.. Dzięki Zaynowi wszystko stało się piękne… Uratował mojego przyjaciela, wyciągając mnie tym samym z głębokiego smutku… On naprawdę mnie kocha. Spojrzałam na nasze splecione dłonie… pasowały do siebie idealnie, a ciemniejszy odcień jego skóry kontrastował z moją jasną cerą. Podniosłam wzrok i zatrzymałam się na jego oczach.. Automatycznie świat zaczął wirować, a ja próbowałam dosięgnąć ich czekoladowego dna, przybliżając się do jego twarzy.. Nagle usłyszeliśmy głośne chrząknięcie i dopiero po chwili oderwaliśmy od siebie wzrok.
- Słuchajcie, lecimy wszyscy do nas! – wywrzeszczał Niall. Na jego kolanach siedziała przeszczęśliwa Marta, a obok Hazza dyskutujący na jakiś temat z Liamem.
- Wiecie co, szczerze… to ja chyba zostanę – uśmiechnęłam się lekko. Wszyscy spojrzeli na mnie z miną zbitego psa, na co cicho parsknęłam śmiechem.
- Ja oczywiście też zostaję – powiedział Zayn, na co Marta poruszyła znacząco brwiami.
- No tak, dajcie naszym gołąbeczką nacieszyć się sobą – dodał Louis z chytrym uśmieszkiem.
Zanim wyszli, opowiedziałam im w skrócie co się dzisiaj wydarzyło. Niall tak się wzruszył, że oddał swoją Nutellę Loczkowi, żeby sam mógł wytrzeć łzy. Około dziewiątej w mieszkaniu zostałam tylko ja i Mulat.
- Wreszcie sami – powiedział Zayn siadając obok mnie na kanapie, wtulając swój policzek w moją dłoń. – Nie wiem, co bym bez Ciebie zrobił… Moje serce bije tylko dla Ciebie, błagam.. nie zapominaj o tym nigdy. – pocałował mnie. Tak, jak jeszcze nigdy. Włożył w to mnóstwo miłości i uczuć, chcąc pokazać, jak bardzo mnie kocha. Nie wyobrażam sobie minuty bez niego. Bez jego oddechu otulającego moją twarz, bez dotyku jego ciała, bez zatapiania się w tych cudownych, brązowych oczach. – Zapomniałem.. Mam dla Ciebie coś jeszcze – podniosłam głowę i spojrzałam na niego z zaskoczeniem.
- Zayn.. Wystarczająco mnie dzisiaj obdarowałeś. Ja nie chcę od Ciebie żadnych prezentów. Największą niespodzianką, jaką mogłam dostać od życia, byłeś ty sam.. – chłopak spojrzał na mnie z niewyobrażalnym uśmiechem, odwzajemniłam to i z powrotem oparłam głowę o jego klatkę piersiową.
- Wiem o tym słońce… - chwycił mnie za podbródek i przybliżył się do mnie tak, że czułam jego oddech na twarzy. Pod wpływem  niego zaczęło mi wirować w głowie.. Marzyłam tylko o tym, żeby wpić się w jego usta.. – Ale i tak postawię na swoim – odsunął się ode mnie z cwanym uśmieszkiem, na co ja zgromiłam go wzrokiem. Chłopak zaśmiał się i chwycił moją rękę.
- Będzie odzwierciedleniem moich uczuć.. – Zayn zawiesił na moim nadgarstku srebrną bransoletkę.
- „I will always love you”…- szepnęłam. Łzy pociekły mi po policzkach. Wtuliłam się w mojego chłopaka, nie chcąc nigdy wypuszczać go z objęć. Ucałował mnie w policzek, poczym umieścił na swoich kolanach.
- To jak, robi sobie nasz ukochany pudding? – spytał z szelmowskim uśmieszkiem, na co ja cicho zachichotałam. Za każdym razem, kiedy się widzieliśmy, naszą tradycją było zjedzenie kubka budyniu czekoladowego. Bez niego dzień nie był spełniony.
- Zayn… a wiesz co? – trzymałam w rękach ciepły kubek z czekoladowym kremem, opierając się plecami o Malika.
- Nie wiem nic skarbie – oparł głowę na moim ramieniu.
- Masz sklerozę. – chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem, unosząc jedną brew do góry. Wyglądał przekomicznie, dlatego nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem. – My już razem śpiewaliśmy…
- Aa, dobrze, że mi przypomniałaś o swojej obietnicy.- uśmiechnął się cwaniacko.  – No faktycznie.. jak mogłem zapomnieć?! – spojrzał na mnie smutnie.
- Nie martw się kocie, nadrobimy. – poczym wstałam z kanapy i skierowałam się do sypialni, skąd wzięłam gitarę. Chłopak spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Tę piosenkę dedykuję specjalnie dla Ciebie… I kiedy ją usłyszysz, wiec, że moje serce zawsze będzie biło tylko dla ciebie… - poczym ułożyłam instrument na kolanach i przymknęłam delikatnie oczy..

La la
La la la la
La la
La la la

I like your smile
I like your vibe
I like your style
But that's not why I love you

And I, I like the way
You're such a star
But that's not why I love you

Hey
Do you feel, do you feel me?
Do you feel what I feel too?
Do you need, do you need me?
Do you need me?

You're so beautiful
But that's not why I love you
I'm not sure you know
That the reason I love you, is you
Being you, just you
Yeah the reason I love you is all that we've been through
And that's why I love you

La la
La la la la
La la
La la la

I like the way you misbehave
When we get wasted
But that's not why I love you
And how you keep your cool
When I am complicated
But that's not why I love you

Hey
Do you feel, do you feel me?
Do you feel what I feel too?
Do you need, do you need me?
Do you need me?

You're so beautiful
But that's not why I love you
And I'm not sure you know
That the reason I love you, is you
Being you, just you
Yeah the reason I love you is all that we've been through
And that's why I love you

Yeah, ohhh, ohhh

Even though we didn't make it through
I am always here for you
Yea-a-a

You're so beautiful
But that's not why I love you
I'm not sure you know
That the reason I love you, is you
Being you, just you
Yeah the reason I love you is all that we've been through
And that's why I love you

La la
La la la la (uh oh)
La la
La la la (That's why I love you)

La la
La la la la (uh oh)
La la
La la la (That's why I love you)

Zayn patrzył na mnie wzrokiem pełnym wzruszenia… Nie spodziewałam się, że po jego policzku może spłynąć pojedyncza łza. Odłożyłam gitarę i przybliżyłam się do chłopaka tak, że teraz nasze nosy praktycznie się stykały.
- Kocham Cię Sophie… Twój głos jest najcudowniejszym dźwiękiem, jaki kiedykolwiek pieścił moje uszy.. – pocałował mnie. Wplotłam dłonie w jego włosy, w tym samym czasie otaczając nogami jego biodra. Położył się delikatnie i zaczął pieścić mnie swoimi wargami. Nie potrafię opisać, jak rozkosznie się wtedy czułam.. Nadmiar wrażeń i uczuć wywołany ostatnim czasem miło ukołysał mnie w ramionach ukochanego…
Obudziłam się w mojej sypialni, niestety ku mojemu rozczarowaniu nie było obok mnie Mulata. Niechętnie opadłam z powrotem na poduszka, kiedy nagle do pokoju wszedł idealnie wyglądający Zayn, z tacką pełną pyszności.
- Dla mojej królewny śniadanie do łóżka – usiadł tuż obok, dając mi wielkiego buziaka.
- Już myślałam, że sobie poszedłeś.. – powiedziałam, poczym Mulat nakarmił mnie łyżeczką z budyniem.
- Nigdy nie odejdę skarbie..
- Zjedliśmy razem śniadanie przygotowane przez Malika, nie obyło się też bez bitej śmietany na nosie, która była pretekstem do kolejnych pocałunków. Później poszłam się umyć, w końcu był poniedziałek, trzeba wreszcie ruszyć swój tyłek do pracy. Zwarta i gotowa poszłam wraz z Zaynem do samochodu. Chłopak odwiózł mnie pod samą restaurację, na pożegnanie czule całując w usta.
- Widzimy się wieczorkiem… Kocham Cię, nieważne co by nam stanęło na drodze… Pamiętaj skarbie – ponownie musnął mnie ustami. Cała rozanielona wysiadłam z auta i ruszyłam na zaplecze. Ku mojemu zdziwieniu nie było Marthy, która na dodatek nie raczyła odbierać ode mnie telefonów.
Dzisiaj miałam wyjątkowo dobry humor, najmniejsza rzecz sprawiała mi radość. W tym dniu zostałam w pracy aż do szóstej, ponieważ musiałam nadrobić zaległości z ubiegłego tygodnia. Zdziwił mnie tylko fakt, że dzisiaj nie otrzymałam żadnego sms’a od Malika.. Zazwyczaj przysyłał go co godzinę..
Nie miałam zamiaru zamartwiać się na zapas, dlatego wróciłam tubą do domku, gdzie od razu wzięłam relaksującą kąpiel po męczącym dniu. Retka jak zwykle nie było, pewnie napawała się swoim farbowanym szczęściem. Po wysuszeniu włosów spojrzałam w lustro. Włosy miałam naturalnie pokręcone, cerę wyjątkowo bladą. Nałożyłam cremowy, luźny sweter, to tego krótkie spodenki i zakolanówki. Stwierdzam, że prezentowałam się wyjątkowo słodko.

Po chwili siedziałam rozwalona przed telewizorem z kubkiem kakao w ręku, oglądając jakiś nudny serial. Dochodziła już ósma, a nadal nikt nie raczył zainteresować się moją osobą, co mnie trochę dziwiło. Poszłam do kuchni i przyszykowałam sobie stos kanapek, oczywiście z nudów. Wzięłam laptopa i podgryzając sandwicze przeglądałam strony plotkarskie w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji na Zayna i mój temat. Na szczęście nic podobnego nie znalazłam, co mnie bardzo ucieszyło. Usłyszałam sygnał telefonu i zerwałam się z łóżka. Pech chciał, że zwaliłam talerz i kanapki wylądowały na ziemi. Szlag! Oczywiście masłem do dołu. Zrezygnowana ruszyłam w pogoń za I phonem.
- Haloo? – powiedziałam dysząc ciężko.
- Jejku, a Ty co? Do Media Marktu biegniesz? – spytała przyjaciółka ze śmiechem.
- Dowcipne. Miło, że wreszcie ktoś sobie o mnie przypomniał! – powiedziałam z wyrzutem.
- Nie marudź.. Jest problem.
- Co jest? – spytałam z lekkim strachem.
- Harold nam się rozłożył i ma wysoką gorączkę.. – no pięknie.
- Za 20 minut jestem. – powiedziałam nie czekając na odpowiedź przyjaciółki. Chwyciłam telefon i wybiegłam z mieszkania. W końcu ruszyłam moją Alfę z garażu. Autko bez problemu odpaliło. Przemierzałam centrum Londynu wspominając dzień, w którym Zayn wyznał mi miłość. Wtedy też niebo było ciemne, a miasto rozświetlały tysiące lamp. Stwierdzam, że to był najcudowniejszy dzień w moim życiu. Nim się spostrzegłam, byłam już pod bramą osiedla. Ochroniarz doskonale mnie znał, dlatego z uśmiechem zezwolił mi wjechać. Zaparkowałam przed Villą chłopaków. Przekroczyłam bramę, która o dziwo była otwarta. Stanęłam przed drzwiami i nacisnęłam dzwonek. Otworzył mi Niall, jak zwykle z uśmiechem na twarzy.  Przytuliłam go, poczym zdjęłam buty.
-  No i co z Hazzą? – spytałam, nie mogąc uporać się ze sznurówkami. Coś tu dziwnie cicho..
- No.. ee.. leży. – spojrzałam na niego dziwnie. – tzn.. zaprowadzę Cię do niego. – westchnęłam głośno i wyszłam z przedsionka, gdzie panował totalny mrok.
- Hazzaa… gdzie jesteś? – spytał Niall. Coś mi tu śmierdzi. Nagle z ciemności wyłonił się Loczek z wielkim uśmiechem na twarzy.. I wcale nie wyglądał na chorego.
- Co to za przedstawienie? – spytałam, krzyżując ręcę.
- TWOJE URODZINOWE! – rozpoznałam głos Louisa. Po tych słowach w salonie rozbłysło światło i usłyszałam wrzask tłumu.
- NIESPODZIAAAANKAAA! – stałam jak wryta. Sama zapomniałam, że dziś są moje urodziny. Popłakałam się ze szczęścia. Wszyscy po kolei podchodzili i składali mi najlepsze życzenia. Zostałam obdarowana mnóstwem prezentów. Muzyka grała na całego, stół był wypchany jedzeniem po brzegi, a wszędzie można było dostrzec stojący alkohol. No to zapowiada się impreza. Na samym końcu podeszła do mnie czwórka chłopaków, Martha, Melanie i Meg. Rozczarowałam się, nie widząc wśród nich Zayna.
- Kochanie Ty moje! – powiedział Louis i rzucił mi się w ramiona. – Stara jesteś, wiesz?-Zaśmiałam się głośno. Chłopak wręczył mi album, w którym było uwiecznione większość chwil spędzonych razem z zespołem. – Jak kiedyś nie daj boże o nas zapomnisz, przejrzyj go sobie, a banan sam pojawi Ci się na twarzy – chłopak uśmiechnął się szeroko, poczym ponownie mnie przytulił. Od Niallera, jak się później okazało, dostałam ogromny tort, na którym widniała figurka przedstawiająca mnie leżącą na przejściu w stosie zakupów i porozwalanego jedzenia.. czyli praktycznie sytuacja z przed ponad miesiąca, która zapoczątkowała naszą przyjaźń.  Od Liama dostałam PlayStation, za co byłam na niego wkurzona, że tyle na mnie wydał. Od Hazzy dostałam kolekcję filmów romantycznych, od Marthy przepiękny wisiorek składający się z dwóch części: Na jedym był napis „ Best friends”, a na drugim „4ever”. Wzięłam drugi odłamek, natomiast przyjaciółka pierwszy. Rzuciłam się jej w ramiona i ponownie rozryczałam się ze szczęścia.. Co ja bym zrobiła, gdybym jej nie poznała. Od Melanie i Meg dostałam jeden prezent, mianowicie przepiękną kreację, w którą miałam zamiar zaraz się przebrać.
Tak jak powiedziałam, też zrobiłam. Dziewczyny poleciały ze mną do łazienki. Nie wiem skąd, ale miały w zanadrzu całą kosmetyczką, przez co zostałam poddana dokładnej stylizacji. Nie żałuję, że pozwoliłam im zabawić się w makijażystki. Efekt końcowy był dosłownie… powalający. Nadal jednak nie miałam zielonego pojęcia, gdzie się podział Zayn.. Łudziłam się, że jest to część niespodzianki.
Chłopcy wznieśli za mnie toast, impreza rozkręciła się na całego. Zatańczyłam z każdym z nich. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że Louis nadepnął mi na nogę i wylądowaliśmy na parkiecie. Stojąc przy bufecie, kątem oka widziałam wtulonego w siebie Marialla ( połączenie Marthy&Nialla ;p ). Wtedy doznałam dziwnego ukłucia w sercu.. Potrzebowałam bliskości Malika, a jego przy mnie nie było.. zbliżała się północ, a on nadal nie zaszczycił nas swoja obecnością.
- Hej, co taka smutna? – podszedł do mnie Liam i objął ramieniem.
- Dziękuję wam za tę cudowną imprezę, naprawdę jestem przeszczęśliwa – chłopak przytulił mnie do siebie.
- Nie oszukasz mnie, Sophie. Twoje oczy to otwarta księga – wyszeptał mi na ucho. Westchnęłam głośno i wyplątałam się z jego uścisku.
- Wiesz, gdzie jest Zayn? – spytałam prosto z mostu. W głębi duszy wiedziałam, że chłopak spodziewał się takiego pytania. Jednak zdziwiła mnie jego reakcja.. Po prostu nie wiedział, co ma powiedzieć.
- Właśnie tu jest problem… Nie mam zielonego pojęcia – powiedział i spojrzał na mnie smutno. Cała się spięłam. Co tu jest grane?
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze – uśmiechnął się ciepło. Taa… gadka-szmatka. Martwię się cholernie, a ten bawi się w nieznaną mi zabawę i nie pojawia się na imprezie urodzinowej.
- Phie, luzik. Zayn miewa takie dni, kiedy musi pobyć sam.. Nie odbierał telefonów, ale przecież w końcu musi wrócić do domu, nie prawdaż? – spytał z uśmiechem. Nie satysfakcjonowało mnie to.
- Przepraszam Liam, muszę iść się przewietrzyć.
Wyszłam na taras, gdzie przeszedł mnie zimny dreszcz. Ruszyłam powoli ścieżką, prowadzącą przez trawnik. Zmierzałam właśnie do oczka wodnego, gdzie znajdowała się mała ławeczka. Usiadłam na niej i podkuliłam nogi. Czarne myśli nie dawały mi spokoju.. A jeśli coś mu się stało? Jeżeli ktoś go skrzywdził? Nie darowałabym sobie tego… Nie mogłabym wytrzymać z myślą, że moja druga połówka cierpi. Dlaczego się dziś nie odezwał, nie odbierał telefonów od chłopaków? Podniosłam mały kamyk z pod nóg i wrzuciłam go do bajorka. Tafla wody się poruszyła, a ja zobaczyłam w nich odbicie Zayna. Jednak uśmiech tak szybko, jak się pojawił, tak szybko również zniknął. Jego twarz była przeszyta bólem i smutkiem. Odwróciłam się do niego przodem.
- Musimy porozmawiać – uderzył mnie chłód wypowiedzianych przez niego słów…

 ***
UWAGA! Następny rozdział dodam dopiero wtedy, kiedy będzie 5 komentarzy. Nie ma tak lekko :)))
Dobranoc :*

2 komentarze: