sobota, 22 września 2012

Seventeenth Dream



Otworzyłam powoli oczy. Czułam każdy centymetr mojego ciała, zapewne spałam wyjątkowo niewygodnej pozycji. Czułam, jak coś trąca moje ramię. Dopiero po chwili moja pamięć wróciła. Znajdowałam się obecnie w boksie Moonshine’a, który delikatnie trącał swoim pyskiem mój bark. Wyciągnęłam rękę i delikatnie pogładziłam go po pysku. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu nie protestował. Powoli stanęłam na nogi. Blacky dziwnie mi się przyglądał, cały czas muskając mnie chrapami. Wiem, że dzięki tej nocy udało mi się osiągnąć coś wielkiego. Chyba właśnie ten dziki, nieposkromiony ogier zaczyna traktować mnie jak przyjaciółkę. Wyszłam z boksu i popędziłam w kierunku siodlarni, gdzie wczoraj zostawiłam torbę. Wyjęłam z niej telefon. Ups? 47 nieodebranych połączeń i 34 sms’y. Przede wszystkim od Marthy, Zayna i chłopaków. Na zegarku była godzina szósta. Pracę zaczynam za trzy godziny, dlatego postanowiłam skorzystać z okazji, że nie ma w stajni nikogo prócz stajennego. Wróciłam do Moonshine’a, który parsknął na mój widok. Podeszłam do niego i delikatnie chwyciłam go za pysk, poczym wsunęłam na niego skórzany kantar. Ogier był lekko zdziwiony, jednak nie protestował. Przypięłam do kółka uwiąz i ruszyłam w kierunku wyjścia. Był zafascynowany wszystkim dookoła, widać, że dawno nigdzie nie wychodził. Wczoraj wyczaiłam za parkurem trawiasty hipodrom, na który postanowiłam udać się wraz z Blacky’m. Kiedy zamknęłam za nami bramę, stanęłam przed nim i pogładziłam jego aksamitny, kruczoczarny pysk. Spojrzał na mnie swoimi granatowymi oczami.. Niezwykłe. Nie wiedziałam, ze u koni może występować taki kolor tęczówek. Poklepałam go po szyi poczym odpięłam uwiąz.
- Należy Ci się. – uśmiechnęłam się i odsunęłam dwa kroki w tył. Spojrzał na mnie z niedowierzaniem, poczym odskoczył w bok i ruszył cwałem. Poczułam, jak łza spływa po moim policzku. Wiedziałam, jaki jest w tym momencie szczęśliwy. Biegał, brykał, wspinał się.. Usiadłam na trawie i zaczęłam bawić się trawą. Słońce rzucało leniwe promyki, samo do końca jeszcze niedobudzone. Świat powoli budził się do życia, a poranna rosa mieniła się na tle ogromnych pół. Moją głowę zajęły myśli na temat mnie i Zayna. Bardzo go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Zapewne teraz się o mnie martwi, ale musi zrozumieć, że czasem potrzebuję pobyć sama. Za rok mam zacząć studia aktorskie, chciałabym również iść na casting do x-factor. To są moje marzenia, które mam nadzieję, że uda mi się spełnić. Jednak największe z nich już prawdopodobnie zostało spełnione. Poznałam miłość mojego życia, osobę, dla której jestem całym światem. Podobnie jak ona dla mnie. Nie mogę się już doczekać, kiedy się zobaczymy. Najgorsze jest to, że nawet, jeśli podobno są wakacje, to ich i tak nie mamy. To nie jest tak, jak za czasów gimnazjum czy liceum, że w wakacje można było obijać się i nie myśleć o niczym. Zaczęło się prawdziwe, dorosłe życie. Każdy z nas musi pracować. Chłopcy spędzają teraz całe dnie w studio i nagrywają nową płytę. Wykorzystują każdą wolną chwilę, żeby móc się z nami spotkać. Napisałam krótkiego sms’a do każdej z nich o tej samej treści: „ Żyję, wszystko jest w porządku.. Po prostu przysnęło mi się troszkę.”. Westchnęłam głośno. Była już godzina 8.15. Nie wiem, jakim cudem tak się zasiedziałam. Podniosłam się i zobaczyłam idącego w moją stronę Moonshine’a. Mimowolnie uśmiechnęłam się. Ogier podbiegł do mnie i trącił mnie pyskiem. Zapięłam uwiąz i ruszyłam z nim w kierunku stajni. Kiedy nalazł się w boksie, spojrzał na mnie smutnymi oczami.
- Obiecuję, że dzisiaj przyjdę i też się pobawimy – na pożegnanie dałam mu parę marchewek i pogłaskałam po pysku. Poszłam na przystanek autobusowy, który znajdował się jakieś 200 metrów od stajni. Na moje szczęście za chwilę miałam autobus. Do pracy dojechałam o 8.55. weszłam tyłem, wejściem dla personelu, poczym udałam się do łazienki. Przebrałam się, ogarnęłam lekko włosy i psiknęłam się dezodorantem.
Music: Avril Lavigne - Smile
Weszłam do kuchni, gdzie zastałam Martę, która w momencie, kiedy mnie ujrzała, podleciała do mnie i cisnęła we mnie parówką.
- MY TU OD ZMYSŁÓW ODCHODZILIŚMY, ROZUMIESZ TO?! – wrzeszczała tak, że wszyscy pracownicy spojrzeli na nas ze zdziwieniem. Wytłumaczyłam jej szybko całą sytuację, w obawie, że zamiast kolejną parówką, to oberwę tym razem patelnią. Po moich wypocina uspokoiła się lekko.
- Dobra. Wybaczam. Ale to ty będziesz się Zaynowi tłumaczyła, który szukał Cię po całym Londynie! – uśmiechnęłam się blado. Praca minęła nam dość szybko. Nie przebierając się, wróciłyśmy do domu tubą. Przegryzłam tylko coś na szybko  i poleciałam w kierunku przystanku. Mam coraz mniej czasu na to wszystko, muszę to jakoś ograniczyć. Pracę kończę o 14, to dajmy na to, że będę leciała od razu do stajni i wracała do domu o 17. Tak będzie najlepiej. Nie mam zamiaru zaniedbywać przyjaciół ani Zayna. Brakuje mi spotkań z chłopakami. Chciałabym się z nimi zaprzyjaźnić, ale po prostu nie mam czasu, żeby się z nimi widywać. Kiedy wysiadłam niedaleko ośrodka, strzeliłam wielkiego facepalma. Po co ja jeżdżę autobusami, skoro mam nowiutką Alfę? Ale głupek ze mnie. Zadzwoniłam do Marthy i powiedziałam, że będę w domu około 17-stej. Poszłam do stajni, gdzie czekał na mnie Bill.
- No witam witam moją cud Sophie! Jak się masz? – mężczyzna objął mnie ramieniem i prowadził w kierunku biura. Okazało się, że musiałam podpisać parę papierów, żeby w końcu móc zarabiać.
- Słuchaj.. wybacz, ale na razie nie będą to jakieś wielkie zarobki. Ale obiecuję, że z czasem się to zmieni – uśmiechnął się szeroko i podsunął mi kartkę pod nos. Zachłysnęłam się kawą, którą mnie poczęstował.
- To jakiś żart? – spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- No wiesz.. mówiłem, że na razie nie zbyt wiele.. – zmieszał się. Jeżeli 500 funtów tygodniowo niewiele, to ja jestem zakonnicą tańczącą Gangnam Style. Po uważym przeczytaniu złożyłam podpis w dole kartki.
- No to teraz wszystko mamy załatwione. Tak w ogóle to widziałem Twoje wczorajsze treningi, i jestem pod mega ogromnym wrażeniem. – spojrzałam na niego pytającą miną.
- Kochanieńka, my tutaj mamy kamery i wszystkie treningi są nagrywane – uśmiechnął się cwaniacko. Obserwował mój dzisiejszy trening na kasztance, co chwile rzucając w moim kierunku pochwały. Faktycznie, klacz chodziła już znacznie lepiej. Wodze miałam nadal delikatnie luźne, ale nie rzucała się pod ich działaniem. Dzisiaj wsiadłam również na gniadego ogiera holsztyńskiego, na którym ćwiczyłam cross. Po moich treningach Bill oznajmił, że zwija się do domu i czy mnie nie podrzucić, jednak powiedziałam, że jeszcze troszkę zostanę. Uścisnął mnie przyjacielsko i udał się do samochodu. Chwyciłam parę marchewek i kantar wraz z lonżą, poczym udałam się w kierunku boksu Moonshine’a. Koń na mój widok cicho zarżał i bez problemu dał sobie nałożyć kantar. Tym razem udaliśmy się na lonżownik, który znajdował się przy wybiegach. Było to okrągły, ogrodzony teren.
- Dzisiaj spróbujemy trochę popracować, co Ty na to? – ogier trącił mnie przyjaźniej łbem, spuściłam go z lonży i ruchem ręki pokazałam, żeby szedł. Biegał wokół mnie, ciągle przyglądając mi się kontem oka. Przy pomocy ciała pokazywałam mu kierunek ruchu. Z dnia na dzień coraz bardziej mi ufał. Nakazałam mu galopować. Szczęśliwy zaczął brykać, jednak po chwili posłusznie wykonywał moje polecenie, cały czas obserwując mnie uważnie. Po pewnym czasie pozwoliłam mu przejść do stępa. Nadal szedł w kółko, trzymając się blisko ogrodzenia. Zatrzymałam go przy pomocy głosu. Skierował swój wielki, szlachetny łeb w moich kierunku i z zaciekawieniem nastawił uszu. Chwila prawdy. Odwróciłam się do niego tyłem i spuściłam głowę. Teraz okaże się, czy moje starania nie poszły na marne, czy ten czarny, nieziemsko piękny ogier obdarzył mnie zaufaniem. Po chwili usłyszałam za sobą stukot kopyt i poczułam na szyi ciepły oddech zwierzęcia. Odwróciłam się powoli i w nagrodę poczęstowałam go marchewką, którą schrupał z ochotą. Pogłaskałam go po głowie i wtuliłam się w jego szyję. Udało się. Zaufał mi, a to był fundament do dalszej pracy.
- Jesteś cudownym koniem.
- A Ty cudowną dziewczyną – wzdrygnęłam się lekko. Tak, to był ten głos.. Który wywołał przyspieszone bicie mojego serca i delikatne dreszcze na ciele. Odwróciłam się i zauważyłam Zayna szelmowsko opartego o ogrodzenia, przez które po chwili przeszedł. Pobiegłam w jego kierunku i wskoczyłam na niego, zatapiając się w jego wargach.
- Tęskniłem za Tobą – ucałował mnie w czoło i odgarnął kosmyk moich włosów z twarzy.
- Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo… - przytuliłam się do niego i poczułam, że Zayn się śmieje.
Music: Taylor Swift - Mine
- Twój przyjaciel jest chyba zazdrosny. – odwróciłam się i ujrzałam stojącego za mną Moonshine, który w śmieszny sposób patrzył na Zayna. Podrapałam go za uchem i wręczyłam kolejną marchewkę, na co odrobinkę się rozchmurzył. Poszłam z Zaynem i karym na hipodrom, gdzie puściłam ogiera, żeby mógł się popaść. Usiadłam z Mulatem na trawie, kładąc głowę na jego kolanach. Zaczął gładzić mnie po policzku, co wywołało na nich rumieńce.
- Obiecuję, że już niedługo będę miał więcej czasu… Wtedy gdzieś razem pojedziemy. Zabiorę Cię gdzieś, gdzie będziemy mogli spędzić czas tylko razem – nachylił się i złożył na moich ustach pocałunek. Opowiedziałam mu o zdarzeniach z ostatniego czasu. Nie poruszyłam jednak tematu Francisco. Bałam się, jak na to zareaguje. Zayn zaczął podśpiewywać mi piosenki, na co ja uśmiechnęłam się i napawałam jego głosem. Kochałam, jak śpiewa. Pokazywał w ten sposób całego siebie.
- Pozwolisz, że zapalę? – spytał. Przytaknęłam głową.
- Powiem Ci w tajemnicy, że kiedyś sama paliłam… było to za czasów, kiedy nic mi się w życiu nie udawało – spojrzał na mnie i pocałował mnie w czubek nosa. Odpalił fajkę i zaciągnął się porządnie, poczym wypuścił dym z buzi. Spojrzałam na Karego, który z każdą chwilą był coraz bliżej nas.
- Zmienił się nie do poznania… A wszystko jest Twoją zasługą – uśmiechnął się szeroko.
- Chcę mu pomóc… ale obawiam się, że Billowi już zapłacili i jest to tylko kwestią czasu, kiedy go stąd.. zabiorą – przed ostatnim słowem czułam się, jakbym połknęła wielką gulę. Naprawdę polubiłam to stworzenie. Widzę jakby odzwierciedlenie siebie z przeszłości i za wszelką cenę chcę mu pomóc, tak jak mi udzielono pomocy.
- Wszystko się ułoży skarbie. – obdarował mnie jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów, przy których normalnie się rozpływałam.
- A jak tam fanki? – poruszyłam śmiesznie brwiami, na co mulat parsknął śmiechem.
- Są wyjątkowo dokuczliwe.. Szczerze? Mam już ich po dziurki w nosie. Tzn. fajnie jest, jak prawią mi komplementy itd., ale w momencie kiedy wychodzę padnięty ze studia i rzucają się na mnie piszcząc, żebym dał im swoje autografy albo co lepsze, został ich mężem.. to mam ochotę… wysłać je na księżyc – uśmiechnęłam się szeroko. Przyszło mi do głowy nurtujące pytanie, które męczy mnie od paru dni.
- Zayn…
- Słucham skarbie – uśmiechnął się ciepło i zaczął błądzić kciukiem po mojej brodzie.
- Czy… czy my jesteśmy razem? – chłopak zaniósł się śmiechem.
- A jak myślisz? – spojrzał na mnie z chochlikami w oczach.
- No nie wiem.. bo.. nie powiedziałeś mi tego tak.. wprost – w końcu wyrzuciłam to z siebie – nagle przestał się śmiać i zrobił bardzo poważną minę. Wystraszył mnie tym odrobinę, jednak w momencie, kiedy domyśliłam się, co próbuje zrobić, sama zaniosłam się śmiechem. Zayn uklęknął przede mną, ja oczywiście od razu się podniosłam i chwyciłam go za rękę.
- Najbliższa mojemu sercu Sophie… Czy zechcesz zostać moją dziewczyną? – nie wiem dlaczego, ale tego brakowało mi do szczęścia.
- Tak! – pisnęłam wręcz i rzuciłam się chłopakowi na szyję, w wyniku czego wylądowaliśmy na trawie. Zayn obdarzył mnie namiętnym pocałunkiem, nasze języki toczyły niezwykłą bitwę, a ciała darzyły się dotykiem. Chłopak oplótł mnie swoimi nogami, uniemożliwiając w ten sposób jakiekolwiek ruchy i obrócił nas tak, że teraz to ja leżałam pod nim. W przerwie między pocałunkami uśmiechnął się usatysfakcjonowany, poczym zaczął błądzić rękoma po moim ciele. Oderwał się od moich ust, i zaczął pieścić moją szyję i dekolt, pociągnęłam go do góry, dzięki czemu nasze usta ponownie się spotkały. Włożyłam ręce pod jego koszulce, wbijając palce w jego plecy. Uradowało go to i poszedł śladami za mną. Wsunął swoje ręce pod moją bluzkę gładząc mój brzuch, poczym starał uporać się z zapięciem do stanika, jednak w tym momencie z kieszeni jego spodni wydobył się dźwięk piosenki „I want”. Chłopak przeklął pod nosem i zszedł ze mnie wyciągając telefon z kieszeni.
- Kiedyś Cię zabiję – powiedział.
- Tak
- Okey..
- Dobra, niedługo będziemy – rozłączył się i spojrzał na mnie z miną smutnego szczeniaka, na co ja wybuchłam głośnym śmiechem.
- Obiecuję skarbie, że jeszcze będziesz miał okazję – poklepałam go po policzku i gwizdnęłam głośno, na co Shinemoon podniósł głowę. Podeszłam do niego i przypięłam uwiąz. Zayn podbiegł do mnie i przygryzł wargę.
- Co jest? – spytałam.
- Nauczysz mnie jeździć konno? – spojrzałam na niego z miną typu „WTF?”
- No wiesz… tą drugą odmianą tej dyscypliny też nie pogardzę – poruszył znacząco brwiami, na co ja trzepnęłam go w ramię.
- Kocham Cię, wiesz o tym – objął moją twarz dłońmi.
- Jak mogłabym zapomnieć.. – i wpiłam się ustami w jego słodkie wargi.
- Skarbie?
- Tak? - odpowiedziałam zatopiona w jego magicznych chocolateee tęczówkach.
- Na razie nie mówmy prasie o naszym związku, dobrze? - przybliżył chwycił mnie za podbródek.
- To będzie naszą słodką tajemnicą...









***
I am GOD :D 17 chepter!!!! ♥
Love me.. Love meee... ^^ 

Kocham Cię Martuuuś ♥

1 komentarz:

  1. Loooola masz na Malikowym ryjuuuu pasztecie !
    Bo Skie To Je St xD

    OdpowiedzUsuń