niedziela, 2 września 2012

Thirteenth Dream

Music: The Script - The Man Who Can't Be Moved
Obudziłam się koło dwunastej. Głośno ziewnęłam, po czym z powrotem wlepiłam twarz w poduszkę marudząc pod nosem. Nagle poczułam, jak ktoś głaszcze mnie po plecach.
- Reteeeeek... spadaj - zaczęłam się wiercić, a potem rzuciłam na oślep poduszką.
- Jesteś słodka jak się wkurzasz - podskoczyłam jak oparzona.
- Franci? Co Ty tu..
- Przyszedłem Cię porwać.
- Ale dokąd?
- Porywam Cię dzisiaj do mnie - skąd ja to znam...
- Ee.. aha. No dobra - szczerze mówiąc nie byłam tym zachwycona.
- Ubieraj się śpioszku, a ja Ci w tym czasie śniadanie zrobię.
- Mhm...
- Zaraz przyjdę sprawdzić, czy wstałaś.
- Dobra, już dobra. - zwlokłam się niechętnie z łóżka i podreptałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Ubrałam się i poszłam do Francisco, który zrobił mi naleśniki z dżemem. Fu, nie lubię dżemu.
- Zajadaj, i lecimy do mnie - niechętnie spojrzałam na śniadanie, ale nie chciałam mu sprawić przykrości.
- Dziękuję, wygląda to.. wyśmienicie - zmusiłam się na uśmiech. Nie chciałam z nim teraz przebywać. Bałam się, ze zrobi coś głupiego.. W każdym razie jeżeli on coś do mnie czuje, to ja i tak tego nie odwzajemniam, bo podoba mi się Zayn. Czy ja właśnie pomyślałam o Zaynie...?  Bez sensu. No ale cóż, nie mogę z nim zerwać kontaktu tylko dlatego, że mam jakieś podejrzenia. Zjadłam śniadanie i pojechaliśmy do Francisco. Powiem szczerze, było bardzo fajnie. oglądaliśmy filmy, pływaliśmy w basenie i graliśmy w siatkę. Później bawiliśmy się w kucharzy i przygotowaliśmy coś w stylu kurczaka Curry. Około 21 Franci odwiózł mnie do domu.
- Bardzo Cię lubię, Sophie.. - o nie, nie nie... muszę coś wymyślić.
- Oh, całkiem zapomniałam! Zaraz moja mama będzie dzwoniła na Skype, muszę lecieć. Dziękuję Ci za cudownie spędzony dzień, świetnie się bawiłam - ucałowałam chłopaka w policzek i wleciałam do kamienicy, nie czekając na jego odpowiedź. Schowałam się za drzwiami i jeszcze chwilę go obserwowałam. Stał na początku trochę zdziwiony moim zachowaniem, a potem uśmiechnął się lekko i dotknął swojego policzka. To źle, bardzo, bardzo źle. Wleciałam do mieszkania i zobaczyłam siedzącą z laptopem Martę.
- Hej złotko.
- Mam Cię zamordować?! Gdzie Ty rano byłaś i dlaczego wpuściłaś Francisco?
- Sorki Sophie. Niall zabrał mnie na kręgle. A Franci wszedł akurat wtedy, kiedy blondyn przyszedł. Powiedziałam, że śpisz, a on na to że poczeka.. Wybacz.
- Dobra. Spędziłam z nim miło dzień, ale najgorsze jest to, że na koniec powiedział, że bardzo mnie lubi. Gdybym nie wymyśliła idiotycznego pretekstu, że matka ma do mnie na Skajpaju dzwonić, to bóg wie co jeszcze by powiedział.
- Ojoj, robi się nieciekawie.. Sophie, myślę, że musisz z nim pogadać, i powiedzieć, że kręcisz z Zaynem i że bardzo Ci na nim zależy. Jako przyjaciel musi to zrozumieć...
- Może i masz rację.. Ale nie jestem pewna co do uczuć Zayna... boję się.
- Już niedługo bejbe - powiedziała z lekkim uśmieszkiem. - obejrzymy jakiś film?
- Z Tobą zawsze. Może "Króla Lwa"?
- Oooo. - przez cały film nawzajem podawałyśmy sobie chusteczki. Potem każda z nas poszła spać.
Była pełnia, co znacznie utrudniało mi przejście do krainy snów. Wierciłam się z boku na bok. Nagle coś stuknęło w okno. Przestraszyłam się i prędko do niego podeszłam. Na podwórku stał Zayn. Uchyliłam je lekko i wystawiłam głowę na zewnątrz.
- Zayn! Co Ty tu robisz?!
- Chodź do mnie!

- Ale...
- Szybko! - bez większego zastanowienia wyleciałam przed kamienicę. Wyglądał jak zwykle seksownie. Przytulił mnie na powitanie.
- Co Ci odbiło?
- Poznałaś Londyn za dnia.. ale nocą jest 100 razy piękniejszy!
- Ale ja jestem w pidżamie.
- To chodź się przebrać Smerfie - no fakt, miałam na sobie te niebieskie stworki. Czułam, że się rumienię. Weszliśmy z powrotem do mieszkania, gdzie doprowadziłam się do porządku i Przebrałam się w normalne ciuchy. Chwyciłam torebkę i po cichutku wymknęłam się z pokoju. Zayn patrzył na mnie z uśmiechem na twarzy.
- Jesteś śliczna - chwyciłam go za rękę i wyszliśmy z mieszkania. Kroczyliśmy ulicami Londynu, tysiące świateł wprowadzało magiczną atmosferę. Faktycznie budziło się do życia nocą. Szłam wtulona w ramię Zayna, ten obejmował mnie od tyłu. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy. O swoim dzieciństwie, przygodach, smutkach i rozczarowaniach... Czułam, że jest moją drugą połówką.. taką idealną. Nie krępowaliśmy się patrzeć sobie w oczy.. to było czarujące. Przechodziliśmy obok mężczyzny z gitarą, który cichutko przygrywał piosenkę The Script - The Man Who Can't Be Moved.
 . Widziałam, że koszyk na pieniądze był pusty. Grał rewelacyjnie. Nagle przyszedł mi do głowy świetny pomysł. Pociągnęłam Zayna za rękę, zdziwił się lekko.
- Zdejmij kaptur.
- Ale fanki...
- Chcesz pomóc temu mężczyźnie? Wiele Cię to nie kosztuje - uśmiechnął się przyjaźnie i podobnie jak ja usiadł obok mężczyzny.
- Witamy pana, może przyda się panu dwóch wokalistów? - mężczyzna uśmiechnął się szeroko, po czym kontynuował grę. Razem z Zaynem zaczęłam śpiewać. Uwielbiałam tę piosenkę. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, a dookoła nas zbierały się tłumy ludzi. O tej porze na szczęście nie było tak wiele fanek.. dochodziła trzecia. Koszyk w mgnieniu oka się zapełnił, starsze osoby poprosiły Zayna o autografy dla dzieci, albo zdjęcie pamiątkowe. Pan od gitary przytulił nas i rozpłakał się jak małe dziecko.
- Warto pomagać - spojrzałam Zaynowi prosto w oczy, kiedy pożegnaliśmy się z mężczyzną.
- Warto. Przepięknie śpiewasz.. -  zatkałam mu usta dłonią. Szliśmy już dobre 20 minut, nogi powoli zaczynały mnie boleć.
- Zayn, gdzie Ty mnie prowadzisz..
- Już jesteśmy. Zatrzymaliśmy się w samym centrum Londynu. Zayn co chwila zerkał na zegarek.
- Co Ty geniuszu kombinujesz?
- Małą niespodziankę Smerfie. A teraz zamknij oczy - położył dłonie na mojej twarzy tak, żebym nie mogła podglądać.
- Dziesięć
- Dziewięć...
- Osiem.. - nie wiedziałam, co on kombinuje, ale wiedziałam, że nigdy tego nie zapomnę.
- Siedem... - przeszył mnie dreszczyk emocji.
- Sześć...
-  Pięć...
-  Cztery...
- Trzy..
- Dwa...
- Jeden.. - nagle doszły mnie głośne huki i świsty. Zayn zdjął dłonie z mojej twarzy. Oniemiałam..
- Czy Ty... Ty to zrobiłeś dla mnie? - uśmiechnął się szeroko. To był najpiękniejszy pokaz sztucznych ogni, jaki w życiu widziałam. Co chwilę na niebie rozbłyskały kolorowe wzory. Wszyscy stali i podziwiali ten piękny widok. Wskoczyłam Zaynowi w ramiona.
 Wszyscy patrzyli na nas z zainteresowaniem. Zayn wziął mnie na barana i zaczął biec w stronę wysokiego wieżowca.
- Głupkuu!! Co Ty wyprawiasz?!?
- Korzystam z życia! - wbiegł do budynku i ruczył w kierunku windy.
- Zaayn.. ja się boję wind! Strasznie... Mam fobię.
- No to wejdziemy po schodach.
- Niee, nie wniesiesz mnie po schodach. Zsiadam. - po czym zeskoczyłam mu z pleców. Biegliśmy trzymając się za rękę. Wspięliśmy się po drabinie i wyszliśmy na dach wieżowca. Nie powiem, było to bardzo męczące. Cali zziajani szczerzyliśmy się do siebie. Podeszliśmy do samego krańca dachu. Widok zapierał dech w piersiach. Przed nami rozciągała się piękna panorama Londynu, a nad nami wisiał olbrzymi księżyc. Tak romantycznej sceny jeszcze nigdy nie widziałam.. Stałam przodem do Mulata. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, obydwoje zahipnotyzowani.
- Wiesz, jakie jest jedno z moich marzeń? - kiwnęłam przecząco głową.
- Pocałunek na dachu w świetle księżyca..
- Zayn.. ja - objął moją twarz dłońmi  i wpił się w moje usta. Był to najbardziej rozkoszny pocałunek, jakiego w życiu doznałam. Nie potrafiłam się od niego oderwać. Nasze języki tworzyły nieziemski duet, a wargi dotykały się z wielką zachłannością. Moje serce podobnie jak czas stanęło... istniał dla mnie tylko on. Ten pocałunek dał mi wiele do zrozumienia. . Nie wiem ile tak staliśmy.. po długim czasie gotowa byłam spojrzeć mu prosto w oczy.
- Kocham Cię Sophie, teraz jestem tego pewien - jedną ręką trzymał mnie za podbródek, a drugą głaskał po plecach. - Chciałbym, żeby ta chwila trwała wiecznie...
- Kocham Cię Zayn - moje serce znalazło nowego właściciela...



***
Ojoj, długo oczekiwany rozdział... awww ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz