sobota, 22 września 2012

Fourteenth Dream



Nadal nie mogłam uwierzyć w to, co się tydzień temu wydarzyło. Dzisiaj jakby cały świat cieszył się razem ze mną. Leżałam na łóżku, wciąż rozpamiętując tamtą cudowną noc, kiedy Zayn wyznał mi miłość. Uczciwie mogę powiedzieć, że nie wiedzę poza nim świata. To on wywołuje uśmiech na mojej twarzy, nawet jak nie mam humoru. To on przytula mnie, kiedy strzelam focha. To on sprawia, że pod wpływem dotyku jego ust dostaję zawału. Dzięki niemu odżywam. To on był tą najistotniejszą częścią, której brakowało w mojej życiowej układance. To on zburzył mury parszywej monotonni, która odbierała mi nadzieję na lepsze jutro..
Zwlokłam się z łóżka i powędrowałam do łazienki. Wieczorem Zayn zaprosił mnie na kolację do ekskluzywnej restauracji. Ubrałam się elegancko i zrobiłam delikatny makijaż. Mulat zadzwonił do moich drzwi punktualnie o siódmej. Nie wiem dlaczego denerwowałam się. To nasza pierwsza taka poważna randka, zazwyczaj to były spacerki, Shaki albo wypady nad Tamizę. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam w nich mojego skarbka. Jak zwykle moje serce biło teraz z prędkością światła. Zayn trzymał w rękach bukiet róż, który po chwili wręczył mi wraz z gorącym pocałunkiem. Wspięłam się na palce i oplotłam rękoma jego szyję.
- Przyprawiasz mnie o zawrót głowy - powiedział Zayn.
- No popatrz, Ty mnie też - i znowu go pocałowałam, tylko tym razem zrobiłam to z większą zachłannością. Zayn przywarł mnie do ściany i zaczął łapczywie wpijać się w moje usta. Jęknęłam cicho, no co on przejechał ręką po mojej talii. Po chwili oderwał się i wymruczał mi na ucho:
- Może jednak zostaniemy... - propozycja była kusząca, ale jako kobieta musiałam pokazać, że potrafię się oprzeć nawet najbardziej sexownemu facetowi, który stąpa po tej ziemi.
- Nie. Idziemy. - niechętnie się ode mnie oderwał i ruszyliśmy w kierunku samochodu. Stanęłam jak wryta.
- Zayn, po co ta limuzyna?
- Bo jesteś moją księżniczką, nie marudź skarbie - chwycił mnie za rękę i weszliśmy do samochodu. Podjechaliśmy pod wyjątkowo drogą restaurację, w której pewnie szklana wody kosztuje tyle co moja miesięczna wypłata. Kelner podprowadził nas do zarezerwowanego stolika. Zamówiłam byle co, żeby móc jak najdłużej rozmawiać z porywaczem mojego serca.
- Wiesz, że jesteś dla mnie niezwykle ważna.. Nie spotkałem wcześniej takiej dziewczyny i na pewno nigdy nie spotkam.. To, co dzięki Tobie stało się z moim sercem i duszą.... Nie potrafię tego opisać - chwycił mnie za rękę - po prostu czuję, że nie potrafię bez Ciebie żyć... i nie potrafię Cię opuścić. - w tym momencie zadzwonił mój telefon. Kurwa. Lepszego momentu ktoś nie mógł sobie wybrać?! - idź odebrać słońce - uśmiechnął się seksownie. Spojrzałam na niego przepraszająco i wyszłam do toalety. Numer nieznany.
- Tak słucham? - spytałam z lekkim podirytowaniem.
- Dobry wieczór, z tej strony Billy Amerson. Jestem właścicielem stajni, do której miała się pani zgłosić.. To ja znalazłem pani portfel. - olśniło mnie.
- Dobry wieczór panu, najmocniej przepraszam, że nie zadzwoniłam wcześniej.
- Nic nie szkodzi. Chciałbym jednak, aby przyjechała pani do nas. Naprawdę jest mi potrzebny ktoś, kto ma odpowiednie podejście...
- Oczywiście, jak najbardziej.
- Czy pasuje pani jutro koło pierwszej?
- Świetnie, jak najbardziej - jutro jest niedziela, więc bez problemu będę mogła przyjechać.
- Nawet pani nie wie, jak się cieszę. A. Pański numer był w pani portfelu, najmocniej przepraszam, że pozwoliłem sobie pogrzebać.
- Nic się nie stało, dobrze, że pan dzwoni.
- No to jesteśmy umówieni na jutro.
- Proszę mi powiedzieć jeszcze, co to za koń?
- Młoda klacz, która jest bardzo zaszarpana i boi się wędzidła.
- Oczywiście. Dobrze wiedzieć. W takim razie do juta.
- Miłego wieczoru, kłaniam się.
Rozłączyłam się i zerknęłam na moje odbicie w lustrze. Wszystko jest coraz piękniejsze.. Ocknęłam się i zdałam sobie sprawę, że zostawiłam Zayna samego przy stoliku.
- Przepraszam Cię najmocniej... - opowiedziałam mu dokładnie o całej mojej pracy związanej z końmi. Był zachwycony tym, co mówiłam i chciał koniecznie pojechać tam ze mną następnego dnia.
Poopowiadaliśmy sobie nasze przypały, głupie i śmieszne sytuacje z życia. Ten jego uśmiech skierowany tylko do mnie.. dosłownie rozpływałam się.
- To była najcudowniejsza randka... O takiej zawsze marzyłem - mówił, kiedy odprowadzał mnie do domu na piechotę.
- Dziękuję Ci.. widzisz, moja również. - spojrzałam na niego i ucałowałam w policzek. Smutne jest tylko to, że praktycznie.. Zayn nie spytał mnie o to, czy chcę zostać jego dziewczyną, więc sama mam wątpliwości co do tego, czy nią jestem, czy nie.
- Zayn.. powiedz mi, co jest między Marthą a Niallem?
- Dokładnie to nie wiem. Widzisz, że spędzają ze sobą mnóstwo czasu. Pewne jest to, że Niall nie poszukiwał dziewczyny.. do czasu, kiedy nie poznał Marthy.
- Jejku.. Chciałabym, żeby im się ułożyło..
- Świetnie by było.. Niall romantyk - zaniósł się śmiechem, na co dałam mu kuksańca w bok. Weszliśmy do mojego mieszkania. Zayn czuł się już jak u siebie w domu. Zrobił nam gorącą czekoladę i rozsiedliśmy się na kanapie. Położyłam głowę na jego kolanach, a ten zaczął bawić się moimi włosami.
- Zaaayn...
- Hm.?..- mruknął
- Zostaniesz u mnie na noc? - zrobiłam maślane oczka.
- Hmm.. a gdzie miałbym spać? - spytał z szelmowskim uśmieszkiem.
- Na kanapie.
- No ej..
- Fakt. Nawet kanapy nie dostaniesz - spojrzał na mnie z przerażeniem, na co ja wybuchłam śmiechem.
- Ale głupek. Dzisiaj Bubu ustąpi Ci miejsca – spojrzał na mnie ze zdziwieniem – Bubu to mój pluszak. – chłopak zaniósł się śmiechem.
- A jak ja nie chcę? – poruszył śmiesznie brwiami i przybliżył swoją twarz do mojej.
- To... to Cię siłą zaciągnę! - udał, że mruczy jak kot, po czym razem wybuchliśmy śmiechem.
- Idę się umyć.. jutro musimy być na pierwszą w ośrodku jeździeckim.
- Dobrze skarbie, ja napiszę do chłopaków.
- Ej no właśnie! Gdzie jest Marta?! - ostatnio strasznie zaniedbuję moją przyjaciółkę... na szczęście ma Nialla, który jest na każde jej zawołanie. Spojrzałam na ekran telefonu: "Skarbie, śpię dziś u Niall'a, nie martw się o mnie xoxoxo". Poszłam się wykąpać i przebrać w moją smerfową pidżamę.
Zayn już leżał pod kołdrą w samych bokserkach. Mrrr... nie mogłam się na niego napatrzeć.
- No chodź tu do mnie - poruszył znacząco brwiami, na co ja dźwięcznie się zaśmiałam i położyłam koło Mulata. Wtuliłam się w jego rozgrzany tors. Przeszedł mnie cudowny dreszcz. Zayn się pochylił i złożył na moich ustach namiętny pocałunek.
- Idziemy spać kocie.
- Dobranoc bambusie.



***
Proszę! Długo się czekało.. co nie? :D
Wybaczcie gołąbeczki ;p

1 komentarz: