niedziela, 23 września 2012

Nineteenth Dream


Music 1: I gotta hangover

*Oczami Zayna*

Podniosłem lekko powieki.. Kurwa. Kac morderca. Rozejrzałem się po pokoju. O ile się nie mylę, znajdowałem się w mieszkaniu Sophie. Przewróciłem się na drugi bok i zobaczyłem stojącą na szafce nocnej szklankę z aspiryną. Jednym haustem wypiłam całą jej zawartość. Po chwili wygramoliłem się z łóżka i poszedłem w kierunku łazienki, gdzie odrobinę się ogarnąłem. Zaraz… a gdzie jest Sophie?
No tak, przecież ona pracuje, a nie to co Ty, skacowany dupku. Poszedłem w kierunku kuchni gdzie czekały na mnie amerykańskie naleśniki z sosem klonowym i cukrem pudrem. Kocham ją, kocham ją, koooochamm… A obok stały cztery duże butelki z wodą. Agentka. Moją uwagę przykuła karteczka, która znajdowała się na stole w jadalni.

 "Cześć Miśku. Miło, że wstałeś. Przygotowałam Ci śniadanie. Klucze leżą na stole, za karę musisz odebrać mnie z ośrodka. Jakbyś potrzebował, to aspiryna jest w szafce nad zlewem."
                                                                                                                         Kocham Cię Debilu,
                                                                                                                                             Sophie.


 „Też Cię kocham”- pomyślałem i nastawiłem wodę na kawę. Usiadłem przy stole i zacząłem obserwować półkę z książkami.. Na ostatniej półce leżały albumy. Podszedłem i wyciągnąłem po kolei każdy z nich. Wiem, że to okropne co robię, ale ciekawość mnie zżerała. W jednym z nich zobaczyłem sceny z życia małej Sophie.. Mniej więcej od 0-7 lat. W drugim albumie było mnóstwo zdjęć z koni, z gry na pianinie.. zaraz, to ona gra na pianinie? Kolejne zdjęcia ze szkoły baletowej.. szkoła baletowa? Inne za mikrofonem w dłoni, przy nutach, podczas karaoke i nagrywania coverów… Zaraz.. Zaraz.. Sophie i śpiewanie? Patrzyłem na te zdjęcia z niedowierzaniem. Byłem tak zaabsorbowany swoją osobą, że gadałem tylko na temat zespołu, zamiast spytać ją o jej pasje? Oprócz tego widniały tam różne zdjęcia z zawodów konnych, konkursów w skokach… Dlaczego to wszystko się przerwało? Dlaczego tego nie kontynuuje? Teraz na powrót zaczęła jeździć, ale jaki był tego wszystkiego powód? Rezygnacji z marzeń? Na końcu zobaczyłem zdjęcie, na którym wyglądała podobnie jak teraz.. Gdzie przytulała się do czarnego konia. Wyciągnąłem zdjęcie i dokładnie mu się przyjrzałem. Na odwrocie widniał napis „ Na zawsze w moim sercu”. Milion pytań przewijało mi się przez myśl. Jak mogłem ją tak zaniedbać? Nie wiem o niej praktycznie nic.. Kocham ją cholernie, a tak mało interesowało mnie to, co ma do powiedzenia. Ludzie mają rację, jestem próżny. Nie zasługuję na nią. Poukładałem albumy z powrotem na półkę i skończyłem śniadanie. Wziąłem kluczki zamknąłem mieszkanie. Muszę z nią dzisiaj porozmawiać.. Konicznie. Wariuję bez niej. Bez jej dotyku, słów otulających moje serce, bez jej wzroku pełnego iskierek.. Bez jej śmiechu. Jestem w niej bezgranicznie i nieodwołalnie zakochany… A poświęcam jej tak mało czasu.

Music 2: 1D - I want

*Oczami Sophie*
Stałam na środku hipodromu wpatrując się w Shine’a, który z wielkim zaciekawieniem bawił się moim zamkiem od bluzy.
- Głupku, zostaw. – Sprawdziłam jeszcze, czy popręg jest dopięty. Postanowiłam, ze zajeżdżę go w miarę naturalnie. Nie używałam ogłowia, na jego szyi luźno wisiał gruby sznurek.
- No to zaczynamy. – Włożyłam w nogę w strzemię i odbiłam się mocno od ziemi. Ogier zareagował natychmiast. Ruszył do przodu i zaczął rzucać zadem z całej siły, wyrzucając mnie z siodła. Nie miałam nad nim w tym momencie żadnej kontroli. Brykał wspinał się, pędził na oślep. Starałam się zareagować ciałem, zatrzymać go. Chwyciłam za sznurek, próbując go opanować. Ogier wspiął się i niestety łydki przykładane przeze mnie z całej siły nie pomogły, przechylił się do tyłu i obydwoje runęliśmy na twardą ziemię.
Ocknęłam się po chwili, strasznie mnie plecy bolały. Nade mną zauważyłam bacznie obserwującego mnie Karego, który z miną zbitego psa przyglądał mi się.
- Debil z Ciebie. Jeśli nie chcesz, żeby przerobili Cię na kabanosy, radzę Ci dać się zajeździć! Chcę Ci pomóc, bo jestem Twoją przyjaciółką, ale Ty nie chcesz dać sobie pomóc. Weź się kurde facet w garść i okaż choć trochę, że jesteś dżentelmenem, i nie mieszasz damy z błotem! – wskazałam na swój tyłek, który był cały ubłocony. Darłam się na niego jak głupia, a ten patrzył na mnie jak na idiotkę.
- Daję Ci ostatnią szansę! – powiedziałam, poczym otrzepałam się i wsiadłam na jego grzbiet. Ku mojemu olbrzymiemu zdziwieniu ta bestia nawet nie drgnęła. Ssskubany! Delikatnie stuknęłam go łydką. Przestraszony ruszył do przodu, na co poklepałam go po szyi.
- Będzie dobrze, skarbie. – Na jego pierwszej lekcji nauczył się ruszać i zatrzymywać. To i tak wyjątkowo dużo na jego pierwszy raz. Zsiadłam, a Moonshine podreptał za mną. Rozsiodłałam go i dokładnie wyczesałam. Uwielbiał być pielęgnowany, sprawiało mu to wielką frajdę. Kiedy był czysty na błysk, nałożyłam mu kantar na głowę i poszłam po parę marchewek. Mój żarłok ucieszył się i jak zwykle schrupał ochoczo. Ze względu na to, że Zayn jeszcze nie przyjechał, zabrałam Balcky’ego na trawkę. Siedziałam na murku bawiąc się końcówką uwiązu i przyglądając się zaabsorbowanemu trawą karemu. Co chwila podnosił łeb i trącał mnie pyskiem.
- Eh… Zayn.. Gdzie Ty jesteś..- mruknęłam pod nosem.
- Tutaj kochanie – podskoczyłam, co spowodowało, że spadłam do tyłu. Zayn w ostatnim momencie chwycił mnie i trzymając na wysokości swoich kostek sprzedał mi buziaka.
- Podniesiesz mnie łaskawie, czy ma mi łeb eksploduje od nadmiaru krwi w mózgu? – powiedziałam ze złością, na co chłopak zareagował śmiechem.
- Dziękuję, że mnie dzisiaj uratowałaś, piękna – podniósł mnie, poczym ucałował w głowę i objął od tyłu.
- Do usług, niedołęgo… - chłopak nachylił się nad moich uchem, a jego oddech wywołał dreszcze na moim ciele.
- Masz 5 sekund na ucieczkę… - wymruczał mi do ucha. Zerwałam się i zaczęłam ciągnąć za sobą Shine’a, który  leniwie za mną kłusował. Not tak, zaraz zginę. Wtedy poczułam ściśnięcie w biodrach i gibnięcie do tyłu. Siedziałam między nogami Zayna, a ten oplótł mnie nogami.
- I co mam zrobić? – udałam znudzoną?
- Śpisz dzisiaj u mnie. – jęknęłam cicho, na co chłopak zaśmiał się donośnie. Wstaliśmy i odprowadziliśmy Karego do boksu, który tym razem okazał się wyjątkowo żwawy. On jest w zmowie z Zaynem. Ja to wiem. Wolałabym, żeby Shine przebywał w normalnym boksie a nie w izolatce zamkniętej na cztery spusty.  Zrobiło mi się go strasznie szkoda. Przytuliłam jego wielki łeb i ucałowałam w czoło. Zayn podszedł i również poklepał ogiera po głowie.
- Lubię te zwierzęca. Podoba mi się w nich ta niezależność i respekt, który budzą… - spojrzałam na niego z uśmiechem. Pierwszy facet, który podziela moją pasję. Boże, dzięki Ci.
- Taa… niezależność – burknęłam, przypominając sobie nasz dzisiejszy upadek, który mógł się skończyć bardzo źle.
- Czekaj… Czy ja o czymś nie wiem? – podniósł jedną brew do góry i skrzyżował ręce na klatce.
- No ten… mieliśmy dzisiaj.. malutki wypadek. Trochę mnie plecy bolą, ale nic więcej..
- Na pewno wszystko dobrze? – objął mnie ramieniem i przytulił do siebie.
- Tak, jest świetnie.
- Załamałbym się, gdyby coś Ci się stało..

Muzyka 3: 1D - stole my heart

Zauważyłam charakterystyczną bramę i olbrzymią Villę z basenem.
- Ale skarbie.. ja nie mam żadnych ciuchów ani nic.. – powiedziałam ze smutkiem w głosie.
- Nie martw się, Martha o wszystko zadbała – uśmiechnął się szelmowsko i zaparkował samochód w garażu. Poszłam w kierunku drzwi, ciągnąc za rękę Mulata. Otworzył nam Louis, który miał na głowie… abażur? Nie wnikam.
- Słońce moje najukochańsze! – rzucił się na mnie i mocno przytulił, na co Zayn znacząco chrząknął. – On nie bądź już taki zazdrosny pięknisiu, bo ci lusterko pęknie – mimowolnie parsknęłam śmiechem.
- Ty po jego stronie?! Obrażam się – skrzyżował ręce na klatce piersiowej i uniósł głowę w górę. Wspięłam się na palce, próbując go pocałować, jednak ten jak posąg stał w jednej pozycji.
- Nie to nie – wzruszyłam ramionami i poszłam w kierunku salonu.
- Ej, żartowałem! – Mulat objął mnie w pasie i przycisnął do ściany. – wiesz, że jak na Ciebie patrzę, ciężko mi jest się powstrzymać… tak na mnie działasz. – moje serce zaczęło głośniej bić. Od jego oddechu zaczęło szumieć mi w głowie. Cmoknęłam go w usta i chwyciłam za rękę.
- Co wy tam tak długo robiliście? – spytał Louis, siedząc dupskiem na głowie Hazzy. Ale przecież to normalne.. całkowicie normalne.
- Ty lepiej idź na pole marchewkowe i sprawdź, czy Cię tam nie ma – wystawiłam mu język, na co ten wtulił się w rękę Loczka – jedyną cześć ciała, która była na powierzchni. Reszta chłopaków rzuciła się w moją stronę. Usłyszałam kroki na schodach i ujrzałam moją przyjaciółkę w objęciach Niallera. Dzisiaj w pracy wszystko mi opowiedziała. Z wrażenia rzuciłam chochlą, która trafiła w głowę kucharza. Uśmiechnęłam się do niej znacząco, na co ta spiekła raka.
Obejrzeliśmy wspólnie jakąś komedię. Nie obyło się bez bitwy na jedzenie i zakładania bokserek na głowy. Razem z Niallem przygotowałam kolację, mianowicie zapiekanki.
- I jak tam Horan..? – spytałam z podstępnym uśmieszkiem.
- Że z Marthą? – spytał cały się czerwieniąc.
- No tak. – dałam mu kuksańca w bok.
- No.. jesteśmy razem. – teraz wyglądał jak dojrzały burak po ugotowaniu.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę. Martha jest w Tobie zakochana do szaleństwa. – na te słowa uśmiechnął się szeroko.
- Co mogę dla niej zrobić… Tak żeby wiesz.. No ten – podrapał się po głowie.
- Hm.. Mógłbyś zabrać ją w jakieś piękne miejsce… np. na jakąś kwiecistą łąkę, albo nad jezioro. Zrobić piknik i grać dla niej na gitarze. Martha kocha grę na gitarze – Niall uśmiechnął się szeroko i przytulił do mnie.
- Jesteś wielka, dziękuję, że jesteś moją przyjaciółką. – zrobiło mi się niezwykle ciepło na sercu. Pierwszy raz mnie tak nazwał. Cieszę się, że nasze relacje się poprawiły. Wyszliśmy ze stosem zapiekanek, które w mig zaczęły znikać z talerzy. Oczywiście Harry przyniósł zgrzewkę piwa, na szczęście nie było nic mocniejszego. Po jakimś czasie Louis rzucił hasło: ”Butelka”. Wszyscy usiedliśmy w kręgu, a ze względu na to że Louis wymyślił, kręcił jako pierwszy. Wypadło na Liama.
- Kochany Tatusiu…- zaczął z szyderczym uśmiechem.
- Nawet nie próbuj – Liam zgromił go wzrokiem.
- Weź łyżeczkę do buzi! – całe towarzystwo spojrzało z przerażeniem na Boo Bear’a. Niall przyniósł łyżeczkę, a Zayn trzymał Liama.
- Na raz… dwa… trzy! – Liam zaczął się wyrywać, jednak Zayn okazał się być silniejszy i stanowczo go przytrzymał. Harry w tym czasie otworzył mu buzie, a Niall włożył mu łyżeczkę do ust. Wyglądało to zarazem komicznie, jak i przerażająco. Biedny Liam. Kiedy w końcu przestali go katować, i Niall nie wkręcał, że coś mu w nadgarstku przeskoczyło i nie może ruszyć ręką, Liam chwycił butelkę i zamaszyście nią zakręcił. Wypadło na Niall’a.
- To chyba proste. Całuj Marthę przez co najmniej 10 sekund – Blondyn z widocznym uradowaniem podszedł do niej i namiętnie pocałował. Wszyscy z zegarkiem w ręku odmierzali czas. Kiedy w końcu się oderwali, usatysfakcjonowany Niall kręcił. Wypadło na Zayna.
- No więc drogi przyjacielu… Weź ze sobą Sophie i zamknijcie się na dwie minuty w szafie – powiedział z wielkim bananem na twarzy. Mulat chwycił mnie za rękę, ja jednak nie zbyt chciałam ruszać swojej zacnej dupci, jednak bambus nie ustąpił. Wziął mnie na ręce i na chama wyniósł z pokoju. Pewne było, że wszyscy będą stać i obserwować, czy szafa się rusza. Chłopak zaniósł mnie do swojego pokoju, i położył delikatnie w szafie. Jęknęłam cicho. Wtedy on wgramolił się do środka. Po chwili usłyszeliśmy trzaśnięcie i dźwięk przekręcanego kluczyka. Nasze nosy praktycznie się stykały, a jedno ciało było na drogim. Zayn obrócił się tak, że leżał skulony na mnie. Nie powiem, był ciężki jak cholera. Zbliżył swoją twarz do mojej i zaczął składać na moich ustach brutalne pocałunki. Wplotłam ręce w jego włosy. Pożądałam go jak nigdy wcześniej, on zapewne także. Wierciliśmy się, przewracając z jednej strony na drugą. Błądził rękoma po moim ciele, dotykając najczulszych miejsc. Znał się na tym doskonale. Przygryzłam jego wargę i poczułam, jak się uśmiecha. Miałam już ochotę zdjąć z niego koszulkę, kiedy nagle drzwi się otworzyły i wypadliśmy na zewnątrz.
- Uhuhuuu.. nie sądziłem, że będzie aż tak ostro – Louis poruszył znacząco brwiami, na co zaniosłam się śmiechem. Zayn nadal rozbierał mnie wzrokiem, co wywoływało rumieńce na moich policzkach i niezwykłą satysfakcję u chłopaka. Byłam już wyjątkowo zmęczona po całym dniu, dlatego chwyciłam Zayna za rękę i szepnęłam mu Cicho na ucho „Dobranoc kocie” , na co on spojrzał na mnie wymownie i uśmiechnął się zawadiacko. Zeszliśmy na dół, żeby pożegnać się z całą resztą i udaliśmy się do sypialni Malika. Faktycznie, przy jego łóżku stała torba z moimi rzeczami. Chwyciłam kosmetyczkę wraz z pidżamą i poszłam do łazienki. Zayn w tym czasie korzystał z toalety Harrego.  Wskoczyłam pod pierzynę i czekałam na mojego młodego Boga. Po chwili znalazł się obok mnie w samych bokserkach.  Przygryzłam wargę, żeby nie jęknąć z zachwytu. Pewnie i tak to zauważył, bo zaśmiał się i zbliżył twarz do mojej. Pocałowałam go i wtuliłam się w jego tors.
- Zayn…
- Słuchał słońce – spojrzałam w jego oczy i zaczęłam gładzić palcem dłonią jego policzek.
- Czy to prawda, że jak byłeś mały, to babcia śpiewała Ci kołysankę „ A ram zam zam?” – spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami, poczym wybuchł nieopanowanym śmiechem, o mały włos nie spadając z łóżka.
- A gdzie tak było napisane? – spytał z rozbawieniem.
- No na stronie plotkarskiej – chłopak przewrócił oczami i pocałował mnie w czoło. – A zaśpiewasz mi coś na dobranoc? – spytałam robiąc oczy ze Shreka. Chłopak przytulił się do mnie i zaczął nucić mi cichą melodię Eda Sheerana – The A Team. Momentalnie odpłynęłam…






***
Dzięwiętnastkaa :)
KOMENTOWAĆ, TERAZ TO NIE PROBLEM :DDD

1 komentarz: