niedziela, 18 listopada 2012

Thirty-second Dream


Music: M.C. - When I Look At You

 Czy to możliwe? Nareszcie miałam przy sobie najcenniejszy skarb... Skarb droższy od diamentów, szafirów... Wystarczył mi tylko on i nic więcej. Tylko on sprawiał, że czułam się w pełni bezpieczna, szczęśliwa, radosna. Jak to się dzieje, że jeden człowiek może tak bardzo wpływać na drugiego? Ludzki umysł jest niezwykle ogromną zagadką dzisiejszego świata. Tak bardzo potrafimy przywiązać się do ludzi, że w pewnym momencie nie zwracamy uwagi na nic innego jak tylko na ukochanego. Wszystko wstaje się jakby zamglone, wyostrzona jest tylko jego postać. W pewnym momencie jesteśmy tak upojeni pożądaniem drugiej osoby, że nie potrafimy bez niej żyć, funkcjonować. Wszystko staje się pustką. Jedną, wielką pustką bez nutki radości, gdy zaczyna nam jej brakować. Brakować tej jednej, jedynej osoby, tej która zawsze nas uszczęśliwi, pocieszy, obroni, przytuli. Tej osoby, która nawet w najbardziej burzowy dzień sprawi, że na naszej twarzy zagości uśmiech. W szary dzień będziemy dostrzegać wszystkie kolory tęczy i  nic nie zdoła tego zniszczyć.
  Otworzyłam powoli moje zaspane i  z lekka ociężałe powieki. Poczułam ciepło. Ciepło bijące od torsu chłopaka. Chłopaka, którego tak bardzo mi brakowało przez minione godziny, dni, tygodnie... Podniosłam z niego głowę i przeniosłam wzrok na jego twarz. Kilkudniowy zarost idealnie podkreślał jego żuchwę, gęste rzęsy rzucały cień na policzki, rozczochrane włosy, które na co dzień zawsze były idealnie ułożone... Uśmiechnęłam się lekko do siebie i niekontrolowanie pogładziłam fakturę skóry twarzy chłopaka wierzchem dłoni. Tak bardzo mi go brakowało...
-Dzień dobry... -wyszeptał lekko się uśmiechając, gdy spod oliwkowych powiek dało się dostrzec czekoladowe tęczówki.
-Idealny... - szepnęłam bezdźwięcznie i nie mogąc się powstrzymać pochyliłam się i musnęłam lekko ciepłe wargi mulata.
-Pogadam z lekarzem, to wypuszczą Cię wcześniej. - powiedział chłopak gładząc moją dłoń.
-Myślisz, że się zgodzi żebym jechała do domu? A w ogóle... Jak to się stało, że jestem tu...  W Londynie, a nie we Włoszech? -zadał mu nurtujące mnie od wczoraj pytanie.
-Ważne, że jesteś już tutaj, ze mną. Nie ważne jak. - powiedział z troską.
-Pojedziesz do domu... ale do nas. - dodał gdy już otwierałam usta. Zrobiłam wielkie oczy na co zaśmiał się cicho.
-Ale... ale jak to ...do was? - zapytałam z niedowierzaniem
-Nie myślisz chyba, że zostawię Cię teraz samą. -uniósł brew spoglądając na mnie tymi swoimi czoklet oczami.
-Nie mogę. Przecież nie zostawię tego plebsa samego, poza tym... - zrobiłam chwilę przerwy i opadłam głową na poduszkę. - Ty bądź u  mnie. - powiedziałam wpatrując się w sufit.
-Na pewno? -zapytał na co odwróciłam głowę w jego stronę i kiwnęłam nią twierdząco.
Chwilę później do sali wszedł lekarz. Nieźle się zdziwił jak zobaczył Zayn'a w łóżku ze mną. Ja spiekłam raka, a mulat zaśmiał się leżąc tyłem do niego. Po chwili jednak usiadł na łóżku podsuwając mnie do siebie i wsłuchaliśmy się w reprymendę lekarza jak to ja mam się zachowywać po takim "wypadku" i co jeść, a czego nie... Pfff jeśli myśli, że nie będę jadła Nutelli to się grubo siwiec myli... Dzień bez Nutelli to dzień stracony !
 W godzinę po rozmowie z doktorem pielęgniarka przyniosła do sali wypis. Podpisałam gdzie trzeba było i ujmując dłoń mulata wyszliśmy ze szpitala. Moje ciało przeszedł przyjemny wiaterek, było lato a pogoda w Londynie wciąż taka sama... Kilka chmur, jednak słoneczne promienie przebijały się przez nie otaczając nas ciepłem.
Dotarliśmy pod kamienicę czarnym BMW Malik'a. Chłopak trzymał mnie w objęciach jakby chciał obronić mnie przed całym złem tego świata. Czułam jego bliskość i troskę. Już na korytarzu dało się słychać krzyki i różne dziwne dźwięki wydobywające się z naszego mieszkania.
-Mówiłeś im, że dzisiaj wychodzę? -zapytałam chłopaka stając przed drzwiami
-Nooo... chyba nie. -zaśmiał się nerwowo i chwycił klamkę po czym otworzył mi drzwi.
Weszłam do środka i się przeraziłam...
-Louis zostaw mój stanik ! - krzyknęłam widząc jak Tomlinson zapina go sobie wokół łydek... Geniusz, no geniusz ! Wszyscy zgromadzeni podnieśli głowy i rzucili się w moim kierunku. Oczywiście inteligentny Tommo zapomniał o bieliźnie na nogach i poleciał jak długi stawiając pierwsze kroki. Zaczęłam się śmiać z mulatem i po chwili byłam ściskana przez każdego po kolei.
-Gdzie Martha? -zapytałam orientując się, że nie ma jej w salonie.
-Poszła z Niall'em po jedzenie, zaraz powinni być.-powiedział Harry odpinając marchewkożernemu mój stanik z nóg.
-To wszystko wyjaśnia... -mruknęłam spoglądając na rozgardiasz w pokoju i poszłam do swojej sypialni. Za mną poczłapał pan Malik, rzuciłam się na łóżko i przymknęłam oczy. Po chwili jednak materac się ugiął i poczułam ciepły oddech mulata na szyi. Już po sekundzie muskał ustami moją skórę schodząc powoli coraz to niżej.
-Jesteśmy w mieszkaniu z resztą frytkolandu... - mruknęłam odsuwając od siebie jego głowę.
-Przecież nikt nam nie wejdzie... -wywrócił oczami i wpił się w moje usta gładząc dłonią po mojej bluzce.
-SOPHIEE! - nagle do pokoju wtargnął nie kto inny jak Martha. Rzuciła się na mnie zrzucając tym samym mulata z łóżka. Zaczęłyśmy się śmiać jak opętane, co tylko się nasiliło gdy widziałyśmy Zayn'a podnoszącego się z podłogi i Niallera stojącego w progu z bananem na Horanowym ryjku.
-Chodźcie, zjemy coś. -powiedział nie kto inny jak blondyn Marthy i chwycił ją za rękę. Szatynka uśmiechnęła się do mnie puszczając oczko i pociągnęła za sobą.
Harry z Liam'em postanowili zrobić tortille. Pozostali rozsiedli się na kanapie w salonie. W sumie to ja z Zayn'em się na niej rozwaliłam, Marth była wtulona na fotelu w Nialler'a a Lou siedział po przeciwnej stronie. Tak cudownie razem wyglądał ten farbowany żarłok z moją przyjaciółką. Uśmiechnęłam się pod nosem spoglądając na nich. Cudowny widok. Mulat musiał przyuważyć moje skupienie na zakochańcach, po smyrnął mnie nosem po policzku.
-Fajni, nie? -szepnął mi do ucha na co zaśmiałam się i obróciłam głowę w jego stronę.
-Czytasz mi w myślach.
-Ej.... coś tu śmierdzi... -jęknął Horan przebudzając tym samym wtuloną w niego Marthę. Ta to by tylko spała...
-TO NIE JA !  -wrzasnął Tommo unosząc ręce w geście obronnym na co parsknęliśmy śmiechem.
-Ale na poważnie... Coś tu śmier... - Niall nie zdążył dokończyć jak włączył się czujnik dymu i po całym mieszkaniu rozległo się donośne wycie alarmu.
-DEBILE ! - krzyknęłam i rzuciłam się pędem w kierunku kuchni.
Przebiłam się przez kłęby dymu i panikującego Hazzę po czym otworzyłam na rozcież okno wymachując ścierką by wywietrzyć pomieszczenie. Liam próbował uratować resztki spalonych placków, a Harry stał pod alarmem robiąc wiatr by się wyłączył.
Do kuchni weszli pozostali i zaczęli się śmiać.
-Odkupujecie mi sieroty patelnię. - burknęłam na te dwie niedołęgi i podeszłam do reszty.
-Chyba lepiej będzie, jak zamówimy pizzę... - zabłysnął Horan
-BRAWO GENIUSZU! - zaklaskał mu sarkastycznie Zayn na co dostał po głowie od blondyna.
-Liam, zamawiasz. Nie po to szłam do sklepu żeby to poszło do śmieci... - powiedziała Martha z założonymi rękami.
-Dobra, już dobra... - powiedział niezadowolony i wyjął z kieszeni komórkę.
- Chodźcie usiąść. A wy. -wskazałam na loczka i... łysola?- macie tu sprzątnąć.
Usiedliśmy w salonie włączając "The Mentalist" i czekając na pizzę skupiliśmy się na serialu.
W końcu, gdy zamówienie Daddy'ego dotarło zjedliśmy wszystko ze smakiem.... może nie... Niall zjadł wszystko dzieląc się jedynie z Marthą, a nam zostawił po dwa kawałki pizzy. Cwaniara miała z nim dobrze, co jak co... ale z Niall'em Horan'em to ona nigdy głodna nie będzie.
-Chłopaki zwijamy się. - powiedział po całym dniu przesiedzianym u nas Liam.
-Ja zostaję. -powiedział Zayn obejmując mnie ramieniem.
-Niall? - spojrzał Daddy na blondyna, który zdawało się że przysnął na ramieniu Marthy, razem z nią.
-NIALL! - wydarł się Tommo tuż nad ich głowami i poderwali się gwałtownie.
-Co jest?! -warknęła szatynka rozglądając się dookoła. Przekomicznie wyglądali, śmialiśmy się z nich przez chwilę, po czym za groźbą "focha" Niallera zamknęliśmy się.
-Jedziesz do domu? -zapytał go ponownie Payne.  Chłopak spojrzał na szatynkę,a ta jak na złość nic nie powiedziała, nie mrugnęła nawet okiem. Cwaniara jedna. Wiedziałam jakie ma chwyty.
-Tak, na to wygląda że jadę. - westchnął po czym wstał z fotela jak gdyby nigdy nic i podszedł do trójki gotowych do wyjścia chłopaków.
-A właśnie, Zayn. Dzwonił Simon, mamy umówić się na jakiś wywiad i musisz walnąć jakąś gadkę w mediach czemu Cię nie było. - powiedział Harry, a mi zrobiło się chwilowo ciężej na sercu.
Przez moją głowę przeleciały wspomnienia. Wspomnienia przepłakanych dni, nieprzespanych nocy, bólów głowy, omdleń... wspomnienia ogromnego cierpienia i tęsknoty za nim.
-To do jutra. -powiedział Liam i ruszył w kierunku wyjścia. Czekałam na to, kiedy ten plebs ruszy dupę z fotela i zatrzyma blondaska.

*Oczami Marthy*
 
 Niall zakładał buty, Soph wpatrywała się we mnie przenikliwie. Wiedziała, że robię to specjalnie, że specjalnie się nie odezwałam. Uśmiechnęłam się pod nosem i podniosłam wzrok na gotowego do  wyjścia blondyna. Liam spojrzał na mnie spode łba i puścił mi oczko po czym pomachał nam i wyszedł z mieszkania, zaraz za nim wooolnym krokiem ruszył Larry. Wstałam z fotela i ukradkiem spojrzałam na podśmiechującą się Sophie.
-No już zostań... -powiedziałam przeciągliwie do farbusia zatrzymując go ręką.
-Do jutra ! - krzyknął do dwóch kartofli siedzących na kanapie i wyszedł z mieszkania. Pozostała trójka najwyraźniej już zeszła na dół.
-Niall. - upomniałam się o siebie wychodząc za nim w kapciach. Chłopak odwrócił się w moją stronę wywracając oczami.
-Tak? - zapytał jak gdyby nigdy nic.
-Nie zostajesz?
-Do jutra. -powiedział i cmoknął mnie przelotnie w policzek, jakby z niechęcią. Co to miało być?! No... przecież nie mógłby się obrazić za takie coś... Nic mu nie zrobiłam, chodziło mu o to, że nie zatrzymałam go wcześniej? Przyglądałam się schodzącej po schodach sylwetce blondyna. Poszedł.
Wróciłam wkurzona do mieszkania i trzasnęłam drzwiami. Nie patrząc na parę w salonie szybkim i pewnym krokiem weszłam do swojego pokoju i z impetem zamknęłam drzwi. Była dopiero 19, a ja nie miałam zamiaru siedzieć sama. Niall nie chciał spędzać ze mną czasu? Okej. Nie to nie.
-Martha, wszystko okej? - do pokoju weszła przyjaciółka i usiadła obok mnie na łóżku.
-Nie jest okej... -warknęłam. -przepraszam. -po chwili się opamiętałam.
-Czemu nie został? -zapytała patrząc na mnie troskliwie
-Nie wiem kurwa.... Sama go zapytaj, może Ci raczy powiedzieć. Już mi wieczór zepsuł. -westchnęłam a ona zaśmiała się tylko. No tak... nie ma to jak liczyć na wsparcie przyjaciółki.
-Oj plebsie, plebsie... - westchnęła mówiąc już nie tym samym polskim, co przed wyjazdem.
 -Chyba spotkam się z Chadem... -powiedziałam unosząc oczy ku górze
-Tylko żeby nie było z tego żadnych problemów. Nie smutaj. -przytuliła mnie i wyszła. 
Chwyciłam do ręki komórkę i właśnie miałam pisać sms'a do Chad'a jak właśnie na ekranie pojawił się jego kontakt i po pokoju rozległ się dźwięk "Everything" Michael'a Buble.  Wcisnęłam zieloną słuchawkę.
-Tak?
-Hej Martha, co słychać? - powiedział lekko załamanym głosem.
-A w porządku, coś się stało Chad? -zapytałam dla pewności
-Cieszę się, że u Ciebie OK. Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o sobie...Mam wyrzuty sumienia... - wyczułam sporą dawkę smutku.
-Zawsze możesz na mnie liczyć. To, co zrobił Franch to zrobił on, nie Ty.- powiedziałam stanowczo by wesprzeć chłopaka na duchu.
-Dziękuję, naprawdę... Jesteś niesamowita.
-Się wie! - zaśmiałam się do słuchawki
-Spotkamy się? -powiedzieliśmy równocześnie po czym zaśmialiśmy się.
-To za dwadzieścia minut w Hyde parku, tam przy Ornamental Pond. -powiedziałam na co przytaknął i rozłączyłam się.
 Wstałam szybko z łóżka po czym wyjęłam z szafy pierwszą lepszą bluzę i zarzuciłam ją na siebie. Wyszłam z pokoju i napotkałam w salonie samego Zayn'a, uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam i zaczęłam zakładać buty. Sznurówki- zło wcielone.
-Sooooph ! Biorę twoje Vansy ! - krzyknęłam mając już fioletowe buty blondynki na sobie.
-NAWET NIE PRÓBUJ ! -usłyszałam jej krzyk z kuchni i tupanie. Była coraz bliżej, a Malik tylko się śmiał.
-Też Cię kocham ! PAAA - wrzasnęłam i szybko wybiegłam z mieszkania. Ta tylko coś mruknęła na korytarzu na co zaśmiałam się. Włożyłam słuchawki do uszu i szłam w stronę parku wsłuchując się w głos Michel'a Buble. Ulubiony piosenkarz Nialler'a razem z Bieber'em. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam cicho podśpiewywać "Feeling good" wchodząc właśnie przez bramę parku. 





***
Zbliża się seria chillout'owych rozdziałków ^^
A! I będzie duuużooo o Marcie i Niall'u :)
Kocham Was laski :* 


9 komentarzy:

  1. Ejj. Tylko niech Martha i Niall nic mi takiego nie odwalą.. xd . Chociaż... Znając Ciebie to wszystko jest możliwe.. :p . I w ogóle.. Zazdroszczę Ci tego talentu pisarskiego. :c .
    Czekam na następny.!

    Pozdraawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne <3 czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny!
    czekam na nastepny!!

    OdpowiedzUsuń