piątek, 16 listopada 2012

Thirty-first Dream

   Music: Włącz koniecznie *.*

Głośne bicie serca i kolejne zaczerpnięcie powietrza. Zimna woda paraliżowała moje ciało, a adrenalina wykrzesała resztki sił. Walczyłam z cieczą, która dostawała mi się do oczu i ust. Widziałam zamazaną postać, która właśnie znikała pod lodowatą taflą. Głuche odgłosy dochodziły mnie z oddali. Krzyki ratowników, którzy byli zapewne zrozpaczeni decyzją, jaką podjęłam kilkanaście sekund temu. Ile tchu machałam rękoma i nogami, starając się pokonać rwący nurt. Już nie daleko... Nabrałam głośno powietrza w płuca i zeszłam pod wodę. Odważyłam się otworzyć oczy, które z każdą sekundą paraliżował większy ból. W końcu wśród mątwej wody zauważyłam dłoń spoczywającą na dnie. 
Ostatni bąbelki otoczyły moją twarz. Czułam, jak zaczynam opadać... jak moje ciało staje się wiotkie, a moje ręce falują głęboko pod taflą. Dzieliło mnie zaledwie kilka centymetrów.. Poczułam. Resztkami sił chwyciłam go pod ręce. Czułam, jak organizm domaga się powietrza. Woda wlewała mi się do ust, powoli zmierzając w kierunku płuc..
Ale będziesz musiała zawalczyć.. 
I udowodnić, ile warta jest dla Ciebie miłość...

Przeszliśmy piekło...
Jedno rozdarte serce tu, drugie tam..
Wykrwawiające się z dnia na dzień..
Nieposłuszne właścicielowi...
Skradzione...

Tyle przeciwności nas spotkało...
Tyle razy los śmiał bawić się naszymi uczuciami
I szargać je na kawałeczki..
Nie jesteśmy marionetkami w jego rękach..
Jeżeli kochamy coś ponad wszystko..
Potrafimy zmienić bieg wydarzeń...
 

 Ścisnęłam mocniej jego ramiona i wtuliłam się w jego bezwładne ciało.

Obiecałam.. A ja zawsze dotrzymuję słowa.
 

Nieznana mi siła odbiła mnie od podłoża... Z każdym ułamkiem sekundy stawało się coraz jaśniej. Nieczułe nogi desperacko przebierały na wszystkie strony. Jedna ręka odpychała od siebie ciecz z niewyjaśnioną mocą. Ciało ciągnęło na powierzchnię, unosząc się coraz wyżej. Zawsze trzeba odnaleźć w sobie siłę... I walczyć do samego końca. Woda ponownie zalała moje płuca.. Zimny wiatr okalał moją twarz... Zaczerpnęłam powietrza, powodując kolejny napad kaszlu.. Obraz zaczął mi się rozmazywać.. Widziałam jedynie mężczyznę ubranego na czerwono, wyciągającego w moją stronę rękę. Odepchnęłam nieprzytomnego ukochanego, wkładając go w ręce człowieka, który dziwnym trafem wydał mi się godny zaufania... Woda ponownie wleciała do mojej buzi.. tym razem jednak obraz całkowicie się rozmazał..

Doszedł mnie rozpaczliwy krzyk...



Jesteś tu już za długo.. Tak nie może być. Musisz w końcu wrócić tam, gdzie wszystko się zaczęło.. Powrócić do prawdziwej siebie..
Świst wypuszczanego powietrza..
Uderzenie serca..
Ruch palcem...
Równomierne pikanie...

Próba podniesienia powiek..

- Spokój chłopcy. Zobaczycie, niedługo się ocknie.. - ten energiczny, damski głos..
- Za długo już leży moim zdaniem.. Cały lot i teraz?! - irlandzki akcent..
- Nie wolno panikować.. - męski głos z wyczuwalną szczyptą chrypy.
- Na pewno jej nie pomagacie. - najpoważniejszy ze wszystkich.
- Loczuś, przynieś mi marchewkę, bo mi ciśnienie skacze - wyższy, męski..
- To wszystko moja wina...- moje serce drgnęło.
- Zayn.. mówiliśmy Ci przecież.. Zostałeś wrobiony, to nie jest Twoja wina.
- To jest moja wina.. Gdybym nie był taki naiwny... Ona by tyle nie wycierpiała.. Jak mogłem być takim głupcem, żeby ją zostawić...
- Wybaczy Ci.

- Nie, ja sam sobie tego nawet nie potrafię wybaczyć, a co dopiero ona.
- Myślisz, że robiła by to wszystko, gdyby Ciebie nie kochała?! Myślisz, że tyle razy ryzykowałaby swoje życie, gdybyś byl jej obojętny? Myślisz, że przyleciałaby tutaj, gdyby nie chciała Cię więcej ujrzeć? Stary, myśl jak facet...
- Ja ją tak kocham... - przysłuchiwałam się całej ich rozmowie jak przez mgłę... Jednak ten jedyny głos.. który wtargnął do mojego serca i przywrócił chęć życia... To musi być on.

- Ja Ciebie też, Zayn... - wyszeptałam.
- Sophie...
- Sophie, boże!!
- Słońce! Wreszcie! Jak się czujesz?! Wszystko okey?!
- No! To teraz mogę iść po coś do żarcia?.... Dobra, żartowałem. - Doszedł mnie głos nie kogo innego jak Horana, starałam się unieść obolałe powieki. Po chwili światło zaatakowało moje zmęczone oczy
, na co skrzywiłam się lekko. Nie mogłam się doczekać tego widoku, na który czekałam od tylu tygodni. Przeszłam wzrokiem po kilku doskonale mi znanych twarzach i zatrzymałam się na tej jednej. Idealnie wyrzeźbionej, na podobiznę samego boga. Z świecącymi, brązowymi oczami i kurtyną czarnych rzęs. Delikatnymi, malinowymi wargami i śnieżnobiałym uśmiechu, gładkimi kościami policzkowymi i oliwkowej karnacji.
- To.. my Was zostawimy samych - powiedziała Martha z delikatnym uśmieszkiem.
Wszyscy wyszli, został tylko on. Wpatrzona w jego nieziemskie tęczówki, zapomniałam o całym otaczającym mnie świecie. Żadne słowa nie były potrzebne.. To była zbyt magiczna chwila.
Delikatnie uniosłam dłoń w kierunku jego policzka z obawą, że jak tylko go dotknę, ten zamieni się w mgiełkę i rozpłynie w powietrzu. Jednak tym razem tak się nie stało. Poczułam drapiący zarost, jak wtedy, kiedy budziłam się rano przy jego boku. Ciepła, oliwkowa skóra z delikatnym rumieńcem. Nie mogłam w to uwierzyć.. Zadumana patrzyłam na niego jak na obrazek.
- Odnalazłam Cię - wyszeptałam. Chłopak dotknął mojej dłoni i wtulił się w nią z przymkniętymi oczami. 

- Wybacz mi.. Wybacz mi Sophie.. - poczułam na delikatnej skórze pojedyńczą łzę, po której zaraz zaczęły spływać kolejne. Nie mogłam się powstrzymać. Poderwałam się ze szpitalnego łóżka, choć kosztowało mnie to nie lada wysiłku. Przyciągnęłam go do siebie i w końcu... miałam szansę wtulić się w jego nieziemskie ciało. Ten dzień będę zaliczać do tych, w których zostało wylane najwięcej łez.. Przycisnęłam się jeszcze bardziej, nie mając zamiaru już nigdy więcej wypuszczać go z objęć.. Doszedł mnie ten charakterystyczny, vaniliowy zapach, który codziennie kołysał mnie do snu i pobudzał we mnie najcudowniejsze pragnienia.
- Obiecaj mi coś.. Zayn - chłopak chwycił mnie za podbrudek i spojrzał mi prosto w oczy.
- Nie opuszczaj mnie już nigdy więcej. - przez chwilę dokładnie śledził moją twarz, a potem jego oczy znów powędrowały w kierunku moich.
- Obiecuję - przysunęłam się do niego i poczułam słodki smak jego warg. Były takie miękkie i ciepłe. Pieściły mnie z ogromną czułością, zagłębiając się w coraz gorętszym pocałunku. Chociaż może to złe określenie.. To raczej było przesłanie naszych uczuć.. Zamiast słów, użyliśmy do tego naszych warg i stworzyliśmy razem miłosny duet, który miał pozostać już na zawsze..
Nie docierało do mnie, że ten cały koszmar już się skończył. Był to już koniec samobójczych myśli, przepłakanych dni i nocy, obskurnych nawyków i ogromnego cierpienia.. Wszystko miało wrócić do normy.
Jestem pewna, że to była dla nas ogromna lekcja życia. Teraz potrafi docenić to co posiadamy. Dopiero kiedy straciliśmy siebie, każde z nas uświadomiło sobie, że życie bez tej osoby nie ma już dalszego sensu. Moje serce bije tylko dla niego, a jego tylko dla mnie.
- Przepraszam, muszę prosić pana o opuszczenie sali - spiorunowałam lekarza wzrokiem, na co ten troszkę się przestraszył. Zayn parsknął śmiechem i musnął moje wargi.
- Ale co to za problem, przecież nie będę w żaden sposób przeszkadzać.
- Muszę zadać pacjentce parę pytań, na które może nie chcieć przy panu odpowiadać.
- Ale ja nie mam żadnych sekretów przed nim - uśmiechnęłam się szelmowsko w stronę mulata.
- Ale... to nie zmienia faktu, że mnie pan dekoncentruje.
- Wiem, że mało kto może mi się oprzeć.... - lekarz spiorunował Zayna wzrokiem, a ja natomiast wybuchłam głośnym śmiechem.
- Proszę wyjść, albo to pana ostatnia wizyta dzisiaj.- Zayn nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Szelmowsko wyminął lekarza i złożył na moich ustach namiętny pocałunek. Przewróciłam oczami i zaśmiałam się pod nosem.
- Jesteś niegrzeczny - zamruczałąm. Cmoknął mnie w czubek nosa i poruszył znacząco brwiami.
- Niedługo wrócę - i wyszedł, robiąc głupie miny za plecami doktora.
- Jak się panienka czuje? - spytał troskliwie doktor.
- Jak na Włocha świetnie zna pan angielski. Dobrze.- uśmiechnęłam się lekko.
- Em.. Jestem Brytyjczykiem.
- A co pana przywiało do Wenecji? - spytałam żartobliwie. Mężczyzna zmierzył mnie uważnie i odnotował coś w karcie.
- Jak pani ma na imię?
- Sophie.
- Które zwierzę szczeka: kot, czy pies? - zaraz... nutka sarkazmu?
- To zależy.. Pan myśli, że ja mam coś nie tak z głową? Gdzie ja jestem?
- Nie jestem pewien.. No jest pani w Londynie - zrobiłam duże oczy.
- Przewieźli mnie tutaj?!
- Tak, kilka godzin temu, helikopterem. - trzasnęłam facepalma, na co lekarz się skrzywił. Raczej mnie nie polubił. Chwilę trwało, zanim przeprowadził mi wszelkie potrzebne badania.
- Długo będę musiała tu zostać?
- Jutro będziesz mogła wyjść. - chyba ktoś nade mną czuwa. Dłużej bym tu nie wytrzymała.
- Teraz powinna się panienka przespać, pielęgniarka zaraz opuści rolety. - po kilku minutach zgodnie z uprzedzeniem lekarza pojawiła się siostra. Podała mi jeszcze jakiś lek i z uśmiechem opuściła salę. Leżałam tak z ogromnym bananem na twarzy. Czyli jednak należy wierzyć w happy and. Usłyszałam cichutkie pukanie. Moim oczom ukazał się nie kto inny, jak Brad Pit. Nie no żart, to tylko Zayn Malik. Chłopak podszedł do łóżka i ucałował mnie w czoło.
- Wygoniłem resztę do domu, żeby się wyspali.
- A Ty to co? - spojrzał na mnie z oburzeniem.
- No chyba se kotku żartujesz. - po czym przesunął mnie lekko i wgramolił się pod kołdrę. Wtuliłam się w jego tors, wdychając nieziemski zapach jego perfum. Malik szeptał mi słówka, które sprawiały, ze rumieńce pojawiały się na moich policzkach. Obdarowywał mnie czułymi pocałunkami. Sama oddawałam je ze zdwojoną siłą, pochyliłam się nad chłopakiem porywając do tańca jego język. Masowałam dłońmi jego tors tuż pod białą koszulką, on za to obdarowywał mnie subtelnymi ruchami po moich plecach. Chciałam więcej. Tęsknota była tak wielka, że nie wystarczały mi już tylko pocałunki. Chciałam więcej... W momencie, gdy spróbowałam podwinąć ciuch mulata w górę, chwycił moje nadgarstki i oderwał swoje wargi od moich po czym spojrzał z troską w moje oczy.

-Nie możemy... Otarłaś się o śmierć... Jesteś za słaba. Nie chcę zrobić Ci krzywdy... -powiedział i puścił moje nadgarstki by po chwili pogładzić jednym kciukiem mój policzek.
-Jasne... -burknęłam i położyłam się tyłem do niego. Nie musiałam długo czekać, bo już po chwili odgarnął moje włosy z szyi i złożył na niej czuły pocałunek, przeradzając go w malinkę.
-Zrozum, że twoje dobro jest najważniejsze. -wyszeptał mi do ucha, powoli odwróciłam się w jego stronę.
-Kocham Cię, za to wszystko. Kocham Cię...- szepnęłam muskając jego usta. Oparłam głowę o jego tors, a on zaczął bawić się moimi włosami. W końcu moje powieki stały się wyjątkowo ciężkie i odpłynęłam.. Ale tym razem nie sama.



***
Wielki powrót Zayn'a :* 
Czy moje czytelniczki mnie kochają???
 

10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział czekam na nastepny ~ Aga :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że tak. :D . Nareszcie.. Warto było czekać. xd . :) . Rozdział genialny, jak zwykle zresztą.. :d . Nie powiem, łza zakręciła mi się oku..
    Czekam na następny rozdział, który mam nadzieję się pojawi. :p .

    Pozdraawiam.!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tsaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak Tak kochają kiedy następny ;d

    OdpowiedzUsuń
  5. AAAAAAAAAAAAAAA! Dzisiaj znalazłam to opowiadanie i przeczytałam je całe , bo nie mogłam przestać. Jest prawie druga w nocy, a ja siedze pod kołdrą z laptopem i od kilku godzin albo się śmieje , albo płacze. To opowiadanie jest po prostu BOSKIE. Masz zajebiscie wielki talent.! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.!
    Kocham.;*

    OdpowiedzUsuń
  6. poryczałam sie ;(
    czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  7. jak ja cie kochammmmmm! jesteś świetna!

    OdpowiedzUsuń