wtorek, 6 listopada 2012

Thirtieth Dream



To, co robię, jest na pewno niebezpieczne. Jadę do obcego kraju, sama jak palec, z głupią nadzieją, że tam spotkam ukochanego. Nonsens. Ale czy mam lepszy plan? Czy jest inna szansa na sprawdzenie, czy moje przypuszczenia są prawdziwe i Malik rzeczywiście tam się znajduje? To były dla nas wszystkich ciężkie czasy.. Na szczęście ponura tajemnica została rozwiązana. Teraz wszystko zależy ode mnie. Czy uda mi się odnaleźć Zayn’a na czas? Miejmy nadzieję, że jest na tyle silny, aby nie dopuścić do siebie słabości..
- Coś podać? – z zamysłu wyrwała mnie młoda stewardessa. Spojrzałam na nią z uśmiechem.
- A co pani proponuje?
- Dzisiaj polecamy pieczone ziemniaki z grillowaną kiełbasą.
- To macie tu nawet grilla?  – zaśmiałam się cicho.
- Oczywiście elektrycznym – uśmiechnęłam się do niej ciepło.
- W takim razie z chęcią spróbuję. – kobieta odeszła zostawiając mnie samą. Obok mnie nikt nie siedział, akurat mało kto leciał do Wenecji.
Wyciągnęłam laptopa i po tak długim czasie weszłam w folder z naszymi wspólnymi zdjęciami..
Ujrzałam jego rozpromienioną twarz… idealne rysy twarzy.. figlarne spojrzenie. Zdjęcia, na których mnie przytulał, całował, nosił na barana... wywołały natłok wspomnień.
- Mężczyźni nie są warci naszych łez, uwierz mi.. – poczułam chłodną dłoń stewardessy na ramieniu. Spojrzałam na nią. Jej kasztanowe włosy spięte były w idealnego koka. Twarz dziewczyny rozświetlał subtelny makijaż, a jej oczy były pełne troski. Wyglądała na maksimum 25 lat. – Właśnie mam przerwę, więc jeśli pani pozwoli, to usiądę. – uśmiechnęła się ciepło. – poklepałam fotel obok i znów wróciłam do oglądania zdjęć.
- U mnie jest trochę inna sytuacja.. – uśmiechnęłam się blado. Gdyby ta dziewczyna wiedziała, ile ja przeszłam. – i nie jestem żadna pani, po prostu Sophie.
- Amber – wyciągnęła rękę w moją stronę.
- Długo to pracujesz? – spytałam.
- Nie.. dopiero co skończyłam 21 lat.. pracuję tu od jakiś dwóch tygodni. Nawet fajna robota – uśmiechnęła się szeroko. Pokiwałam lekko głową. Amber przechyliła laptopa lekko w swoją stronę. – czekaj… Czy to nie jest przypadkiem Zayn Malik? – no tak. Bożyszcze milionów dziewczyn, a Ty myślałaś, że ona go nie rozpozna?
Sophie… Turlaj ziemniaka do Betlejem, to ci wychodzi znacznie lepiej, niż myślenie.
- Ty jesteś… TĄ Sophie?! – oczy wyszły jej z orbit.

 - Nie wiem, czy TĄ. – uśmiechnęłam się blado.
- Słyszałam o wszystkim… że on Ciebie tak zostawił. Jak mógł?!? – była nieźle oburzona, co wywołało u mnie śmiech.
- To nie jego wina.. uwierz.
- Nie usprawiedliwiaj go. Nie zasłużyłaś sobie na takie traktowanie… Te komentarze jego fanek, że to przez Ciebie… eh.. Ja byłam tą, która Ciebie broniła.
- Przynajmniej ty.. – uśmiechnęłam się pod nosem. – Uwierz mi.. teraz jadę go odzyskać.. Znaleźć. Ktoś go wrobił.. Mam mało czasu.. Obawiam się, że może zrobić sobie coś złego..
- Boże… Tak Ci współczuję, ale musisz być dobrej myśli. Tylko nadzieja trzyma nas przy życiu – przytuliła mnie. Odrobinę zdziwiło mnie jej zachowanie, jednak potrzebowałam teraz wsparcia. Nagle jakieś urządzenie w kieszeni Amber zapiszczało.
- Przepraszam Cię, moja przerwa się skończyła. Trzymam za Ciebie kciuki Sophie..
I powiem Ci coś jeszcze. Zayn Cię kocha, to widać po wywiadach.. o tym, jak o Tobie mówi… Wyraz jego twarzy zdradza wszystko. Jesteście idealną parą.
- Dziękuję Amber, jesteś kochana. – uśmiechnęła się do mnie ciepło i już chciała odejść, jednak chwyciłam ją za rękę – Amber, daj mi swój numer, będziemy w kontakcie. – twarz dziewczyny rozpromieniła się znacznie.
- Powiem Ci coś jeszcze – wskazała palcem na mój obiad – ta kiełbasa wcale nie jest z grilla. To dzieło mikrofalówki. – zaczęłam się śmiać, a szatynka puściła mi perskie oko.
- Zauważyłam.
Spojrzałam na monitor. Ujrzałam jego twarz i uśmiechnęłam się szeroko. Odnajdę Cię skarbie, cokolwiek będę musiała zrobić. Obiecuję…

- Wszystkich pasażerów prosimy o zapięcie pasów, podchodzimy do lądowania – przetarłam zaspane oczy. Kiedy poczułam turbulencje, chwyciłam się mocniej oparcia. Miło by było mieć przy sobie kogoś bliskiego, który w tym momencie ścisnął by moją rękę i dodał otuchy szczerym uśmiechem. Westchnęłam głośno i przewiesiłam torbę przez ramię.
Poczekałam, aż wszyscy wyjdą. Nie chciałam się przepychać jak niewychowana prostaczka. Przy wyjściu zauważyłam Amber, żegnającą gości. Podeszłam do niej i uśmiechnęłam się.
- Ej, Sophie! Lasko o olbrzymim sercu i uroku osobistym, myśl pozytywnie. – ominęłam ją i jeszcze raz odwróciłam się w jej stronę.
- Dzięki Amber, widzimy się w Londynie. Wszyscy razem. – wyszłam na zewnątrz. Odprawa trochę trwała, bo jakiś facet nie przypasował ochronie. Znudzona włączyłam telefon i od razu zadzwoniłam do Liama, który dobijał się do mnie co najmniej 10 razy.
- Hej Daddy. – uśmiechnęłam się do słuchawki, przechodząc przez bramkę.
- HEJ PIĘKNA! – usłyszałam trzy uradowane głosy. Wypatrywałam mojego bagażu, który na szczęście po chwili się zjawił.
- Doleciałam, muszę jeszcze wsiąść na prom i … będę stąpać po wodzie. – udało mi się złapać taksówkę, która miała zawieść mnie do portu.
- Wszystko okey? Martwimy się.. – powiedział Harold. Brakowało mi tego latania za nim z prostownicą, albo wpychania do basenu. Te czasy wydają się takie odległe..
- Zadzwonię później, jak będę w hotelu. – rozłączyłam się. Po około 20 minutach taksówka zatrzymała się. Miły kierowca pomógł mi z bagażami. Podziękowałam i zapłaciłam, poczym udałam się na prom. Tam odstawiłam walizki i poszłam zamówić sobie hot-doga. Kolejka posuwała się w miarę szybko. Po chwili zajadałam się Fast Food’em wracając do moich bagaży. Stanęłam jak wryta przed niedużą ławeczką, przy której jeszcze przed chwilą stały moje walizki. Nerwowo zaczęłam rozglądać się po pokładzie. I nagle ujrzałam blond czuprynę, ciągnącą dwie granatowe walizki. Rzuciłam się biegiem w jej stronę, obciążona torbą podręczną. Nie miałam lepszego pomysłu, niż wskoczyć mu na plecy. Facet po chwili syczał coś, z twarzą przyciśniętą do ziemi.
- Pieprzony złodzieju!! – przyglądała się temu spora grupka ludzi, gdyż zapewne wyglądało to komicznie.
- Niż nje zjabjalem!- próbował się wyrwać, jednak skutecznie go przytrzymałam.
- Serio? O to co niby?! – wskazałam na walizki. No tak, ciężko mu było cokolwiek zobaczyć, skoro wąchał beton, więc podniosłam go do pozycji siedzącej.
- Ale.. mojej dziewczyny wyglądają identycznie! – nagle doszło nas wołanie jakiejś kobiety. Podniosłam wzrok i ujrzałam drobną brunetkę o niebieskich oczach.
- MARTHA?! – podniosłam się z ziemi, odciążając w ten sposób… Nialla?
- SOPHIE! – wrzasnęła i zaczęła biec w moją stronę. Teraz to ja wylądowałam na ziemi, przygnieciona przez najlepszą przyjaciółkę. Moja radość w tym momencie była niedopisania, chociaż kręgosłup dawał się we znaki. Przytuliłam ją z całej siły.
- Nie mogę uwierzyć! – chwyciłam jej policzki w dłonie. No i rozpłakałyśmy się na dobre. Przyciągnęła mnie do siebie i ponownie mocno przytuliła. – Skąd wy się tu wzięliście?! Jak mnie znaleźliście?!
- Spokojnie.. Liam kazał mieć na Ciebie oko.. A z resztą tęskniliśmy za Tobą cholernie, i dłuższy pobyt w Paryżu,  zważając na okoliczności, nie miał większego sensu. Więc.. jesteśmy! – Niall otrzepał spodnie, rzucając wiązankę przekleństw pod nosem.
- Boże.. żarłoku mój! Wybacz mi! – przytuliłam go, a ten obrócił mnie dookoła.
- Idziemy coś zjeść? – spytał z nadzieją. Spojrzałam na Marthę i obie w tym samym momencie wybuchłyśmy śmiechem.
- Nawet nie wiesz, jak mi Ciebie brakowało..
- Mylisz się. Wiem doskonale, bo Ciebie mi tak samo.. – przytuliłam ją znowu, trwałyśmy tak chwilę, dopóki Niall teatralnie nie odchrząknął.
- Czy mam być zazdrosny? – cisnęłam w niego papierkiem po hot-dogu.
- Ja Ci dam ziemniolu! – w drodze do żarciodajni śmialiśmy się jak opętani. Horanowie ( pozwolę sobie ich tak nazywać ) opowiadali mi o swoim pobycie w Paryżu.
- To był trafiony prezent, Zosiek – Marta ucałowała mnie w policzek.
Może Zayn też mnie kiedyś zabierze w jakieś romantyczne miejsce, gdzie spędzimy razem parę namiętnych tygodni?
- Jesteśmy – Niall objął Marthę ramieniem i musnął wargami jej ucho, na co ta zarumieniła się lekko. Kochałam na nich patrzeć. Tworzyli przesłodką parę.
- Mieszkamy w tym samym hotelu, kotlecie – powiedział Retek.
- Jakim cudem?! – uniosłam jedną brew do góry.
- Wiesz.. może tego nie widać na pierwszy rzut oka, ale z Liam’a niezła „ Odlotowa agentka” – zaczęliśmy się śmiać. Wsiedliśmy do tutejszej „ taksówki”, która była niczym innym jak łódką. Miasto było wyjątkowo piękne i tajemnicze… Pierwszy raz jestem w Wenecji, dlatego zapewne taka ilość wody robi na mnie ogromne wrażenie. Byłam zmęczona. Choć przespałam lot, to i tak moje powieki wydawały się ciężkie.
Wyczołgaliśmy się z podkładu i szliśmy w stronę hotelu, prowadzeni GPS’em Niall’a. Po ponad dwóch godzinach udało nam się dotrzeć, bo geniusz jeden wpisał złą nazwę, i dotarliśmy na drugi koniec miasta. W końcu zameldowaliśmy się w recepcji. Niall zaczął ładować nasze walizki do windy i razem z Martą wszedł do środka.
- Ziemia do Sophiee – blondyn zaczął machać do mnie ręką.
- Na które piętro?
- Piąte.
- Ok. – i ku zdziwieniu Horan’a skierowałam się w stronę klatki schodowej, a w oddali słyszałam rechot Marthy. Wczołgałam się po schodach na górę. Pod moim pokojem stały już  walizki. Dobrze, że można liczyć na przyjaciół, ale jestem pewna, że Niall w nagrodę za swoje męstwo, liczy na sporą tabliczkę czekolady. Weszłam razem z bagażami do pokoju. Był nieduży, ale bardzo przytulny. Otworzyłam walizkę, skąd wyciągnęłam kosmetyczkę i ciuchy na przebranie, poczym skierowałam się do łazienki.
Wyszłam po niecałej godzinie, czysta i schludna. Ogarnęłam lekko pokój, po czym klapnęłam się na łóżko.
Otworzyłam oczy. Słońce zbliżało się ku zachodowi. Zdezorientowana chwyciłam telefon, który wskazywał ósmą. Zauważyłam sms’a od Marthy:
„ Kalafiorze, poszliśmy pozwiedzać miasto. Kochaaam xxx”. Poszłam do łazienki, gdzie rozczesałam włosy. Potem sięgnęłam po luźną bluzę z napisem „ Keep Calm and hug”, poczym wsunęłam buty na nogi i wyszłam z pokoju.
Wenecja nocą wyglądała niezwykle romantycznie. Te wszystkie kamieniczki, gondolierzy w swoich łódkach, powolnie zanurzający wiosło w chłodnej wodzie, lampy rzucające cień na drogę, pary siedzące przy stolikach w restauracjach..
Ruszyłam powoli ścieżką w kierunku pomostu. On gdzieś tu jest.. może nawet niedaleko? W jednym z okien, w których pali się światło. Może właśnie pisze nową piosenkę, albo przeżuwa kawałek kurczaka… Może wpatruje się w to samo gwieździste niebo, co ja? Może nawet myśli o mnie.. O tym, jacy byliśmy szczęśliwi, zakochani.. Wspomina każdy nasz pocałunek, każde wejrzenie w oczy..

- Tylko mi się zbytnio nie wychylaj! – powiedział grożąc mi palcem przed nosem.
- Oj głupku.. przecież trzymasz mnie tak, że ledwo mogę oddychać. – zaśmiałam się cicho i odwróciłam twarz w jego stronę. Nasze spojrzenia się spotkały i śledziły każdy detal twarzy…
- I nie puszczę – powiedział, wpatrując się w moje usta, które po chwili dotknęły jego.
- Tower Bridge.. Myślisz, że dużo osób stąd skoczyło?
- Zapewne musieli być bardzo nieszczęśliwi… Nigdy nie wiesz, czy uderzając o taflę wody od razu umrzesz, czy może najpierw twoje ciało zostanie sparaliżowane, a ciesz powoli będzie zalewać Twoje płuca aż do ostatniego oddechu..
- Brzmi jak tekst z kiepskiego horroru – wystawiłam mu język.
- Na szczęście nam to nie grozi, ale w tym momencie ty powinnam się obawiać mojej zemsty! – zawarczał głośno, co wywołało u mnie napad śmiechu. Przewiesił mnie przez ramie i zaczął dmuchać w moją skórę, co mnie przerażająco łaskotało.
- Dobra, dobra, wygrałeś! – powiedziałam przez śmiech. Chłopak uśmiechnął się szeroko i złożył malinowy pocałunek na moich ustach, poczym mocno do siebie przytulił.. Tak jak nikt inny.

Ocknęłam się. Spojrzałam w taflę wody, w której ujrzałam zagubioną dziewczynę. Nagle przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Wyciągnęłam telefon i namierzyłam wszystkie pobliskie hotele. Ruszyłam do najbliższego. Wyglądał na bardzo prestiżowy. Drzwi otworzył mi hotelowy. Uśmiechnęłam się i weszłam do środka. Bogato zdobione wnętrze pomogło mi wyrobić zdanie na temat tego miejsca.. Może pozostało coś jeszcze z próżnego Zayna? Podeszłam do recepcji, gdzie przywitała mnie dostojna kobieta.
- W czym mogę pomóc?
- Chciałabym wiedzieć, czy zameldował się w tym hotelu niejaki Zayn Malik.
- Nie wolno nam udzielać takich informacji.- przewróciłam oczami i oparłam się o ladę.
- Proszę pani – byłam coraz bardziej poirytowana – to mój chłopak, który został w coś wrobiony. Muszę go odnaleźć, zanim zrobi jakieś głupstwo. Cholernie za nim tęsknię i muszę go odnaleźć. Niech mi pani do cholery przynajmniej powie, czy on jest w tym hotelu. – spojrzała na mnie ze zdziwieniem, a potem nie spuszczając ze mnie wzroku, wystukała coś na klawiaturze. Zaczęła coś przeglądać, ze skupieniem wpatrując się w monitor.
- Niestety nie ma tu nikogo takiego.
- Dziękuję pani bardzo.
- Żegnam – za te słowa posłałam jej mordercze spojrzenie i opuściłam hotel. Odhaczyłam w notatniku, jako sprawdzone miejsce i ruszyłam ku następnemu. Po wielu próbach nie udało mi się go odnaleźć. Byłam w przynajmniej sześciu hotelach, ale w żadnym nie było mężczyzny o nazwisku „Malik”. Zrobiło się bardzo późno, więc zrezygnowana postanowiłam wrócić do swojej noclegowni.
Przebrana w dresy, podłączyłam się do hotelowego wi-fi. Wbiłam na Skype i zadzwoniłam do chłopaków. Niestety nie odbierali. Zrezygnowana ruszyłam do pokoju obok, gdzie znajdowali się Martha i Niall. Ku mojemu rozczarowaniu nikogo nie było w środku, więc zapewne jeszcze balują. Wróciłam idealnie w momencie, kiedy po pokoju rozległ się dzwonek Skype. Rzuciłam się na łóżko i odebrałam.
- No siemaa! – pomachałam do nich z uśmiechem.
- Dawać mi tu Liama – szatyn wynurzył się z miną zbitego pieska.
- Daddy, masz mi coś do powiedzenia? – poruszyłam śmiesznie brwiami i usłyszałam śmiech Larrego.
- No bo ten… Oni sami.. pomylili samoloty. No wiesz. – podrapał się zakłopotany.
- Twoja śmierć będzie długa i bolesna, kłamczuchu. – po chwili nie wytrzymałam - Dobra, cieszę się, że są tu ze mną.
- Ej, czuję się urażony. A mnie to nie chcesz? – spytał Harry. Zaśmiałam się dźwięcznie, chyba odrobinę za głośno, ze względu na późną porę.
- Oj głupku, niedługo się zobaczymy – posłałam mu buziaka, na co od razu się rozpromienił.
- Udało Ci się coś ustalić? – spytał Liam.
- Troszkę… łaziłam po hotelach i sprawdzałam, czy się tam nie zameldował. Niestety kicha. Nic nie znalazłam.
- Zrobiliśmy coś.. Takie ulotki, że kto widział.. kto słyszał.. wyślę Ci na maila, spróbuj jutro wydrukować w recepcji.
- Dobry pomysł. A oprócz tego?
- Nic więcej nie zrobisz… musisz czekać.
- Kończę głupki, bo jestem wykończona.
- Kochamy Cię! – ujrzałam ich uśmiechnięte mordki.
- Ja was też, trzymajcie się głupki.
- Wszystko będzie jak się patrzy, Calineczko. – powiedział Louis i posłał mi buziaka.
Musi być.. Nieprawdaż?

Od pięciu dni jesteśmy w Wenecji.. Poszukiwania Zayna wciąż trwają. Ulotki, komunikaty w radiu, nie przyniosły żadnych efektów. Ostatnim krokiem, jakiego się dopuszczę, będzie zaangażowanie policji w jego poszukiwania.
Siedziałam wraz z Marthą i Niallem w jednej z kawiarni, przyglądając się przechodniom.
- Sophie.. Ja myślę, że to nie ma sensu – spojrzałam na niego ze smutkiem. Powoli też zaczynałam tracić nadzieję.. Może mój tok myślenia był idiotyczny, i Liam miał rację, że to zupełny absurd. Może pora się wycofać i czekać, co przyniesie los? Ale przecież mu obiecałam.. że zrobię wszystko, żeby go odnaleźć… Wszystko.
- Si potrebbe modificare il programma televisivo locale, a quanto pare qualche idiota vuole saltare giù da un ponte. – spojrzeliśmy w kierunku włocha, który krzyczał te słowa z końca sali. Kelner po chwili zmienił program w TV, na bodajże wiadomości lokalne.
„ Właśnie jesteśmy świadkami próby samobójstwa pewnego młodego człowieka, który wdrapał się na dach mostu Rialto i prawdopodobnie ma zamiar skoczyć. Ostatnio takie wydarzenie zanotowaliśmy 20 lat temu. Policjanci, podobnie jak służby ratownicze, są już na miejscu i próbują negocjować z młodym nieszczęśnikiem.”
W pewnej chwili uświadamiasz sobie, że cały Twój życiowy fundament, może się za chwilę zapaść. Że kogoś, kogo kochasz całym sercem, dzieli krok od śmierci.
Biegłam jak opętana wąskimi uliczkami, przepychając się przez tłumy ludzi. Z daleka wypatrywałam owego miejsca, w którym znajdował się mój ukochany. Zagubiona w jakiejś dzielnicy upadłam na kolana i pozwoliłam łzą spływać po policzkach.
Obiecałam Cię kochać każdego dnia, o każdej porze. Dbać o nasze wspólne dobro i szczęście.. Być przy Tobie aż do śmierci i jeden dzień dłużej. Nie wolno mi się teraz poddać, po tym, ile przeszłam. To sprawiło, że stałam się silna i odnalazłam w sobie odwagę. Dzisiaj.. w tym miejscu, znów dla Ciebie,  pokonam barierę strachu.. Podniosę się i pozwolę mojemu sercu prowadzić mnie do Ciebie.
Ruszyłam biegiem między ulicami, przywołując najcudowniejsze wspomnienia związane z ukochanym.
Usłyszałam sygnał karetki. Biegłam co tchu w jego stronę, kiedy w końcu opadająca z sił, zaczęłam przepychać się przez tłum gapiów. Moje głośne krzyki nie pomagały, nikt nie chciał ustąpić mi miejsca.
Zebrałam się w sobie i użyłam sposobu, który chciałam wypróbować kiedyś na koncercie.
- BĘDĘ ŻYGAĆ! – wydarłam się ile sił w płucach. Ku mojemu olbrzymiemu zdziwieniu, ludzie zaczęli odsuwać się na boki, robiąc mi tym samym miejsce. Zatrzymałam się tuż przy policjancie, który odpędzał tłum ludzi.
- Proszę się odsunąć – powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu.
- Pan nic nie rozumie… ZAYN!!! ZAAAYYYYNN!!! – moje oczy się zaszkliły. Ochroniarz spojrzał na mnie ze zdziwieniem i zawołał swojego kolegę.
- Proszę, niech pani pójdzie z sierżantem Georgem. – tak też uczyniłam.
- Zna pani tego chłopaka?
- Tak.. znam.
- W takim razie ma pani może jakiś pomysł na to, jak go stamtąd ściągnąć? -
Wbiegłam na kładkę i spojrzałam w górę. Ujrzałam go. Jego smukłe ciało, na którym opinała się biała koszulka. Kremowe spodnie i buty Nike, które tak lubił. Przytrzymywał się jedną ręką wystającego prętu.
- ZAAAYNNN!!! BŁAGAM CIĘ, KOCHANIE!! ZAYYNN!!!! – darłam się jak opętana, targały mną ogromne emocje. Niech on na mnie wreszcie spojrzy. Zdruzgotana upadłam na kolana, z głową wzniesioną ku Mulatowi. Po chwili zauważyłam, jak odwraca głowę. Ledwo dostrzegałam jego twarz, ale byłam pewna, że wpatruje się we mnie czekoladowymi tęczówkami..
- SOPHIEE?! – krzyknął. Choć nie jestem pewna, czy to nie był jedynie głos w mojej głowie, który przez te długie tygodnie sobie imaginowałam..
- ZAYN.. ZEJDŹ STAMTĄD, CHO.. CHODŹ TU.. D-DO MNIE.. – powiedziałam histerycznym głosem. Dostrzegłam zarys jego śnieżnobiałych zębów. Odwrócił się prędko, i próbował postawić nogę na drabince.
Los  często płata nam figle, i w momencie, kiedy przywróci nam nadzieję, zdziera ją z nas w brutalny sposób. Usłyszałam głośne krzyki przerażenia. Jak w zwolnionym tempie widziałam, jak płytka się osuwa, a on wraz z nią leci z olbrzymiej wysokości do śmiertelnej rzeki. Bez zastanowienia odbiłam się od desek i zanurkowałam w mętnej, lodowatej wodzie.



*** 




Wyjątkowo długi, no bo w końcu 30 rozdział!
W takim razie, jeśli chcecie następny, to poproszę 30 komentarzy :)

32 komentarze:

  1. Cudowneee Cudowwne ! Pisz dalej nie moge się doczekać masz ogromny talent dziewczynoo czekam na NN

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak mogłaś skończyć w takim momencie.?! :O. No jak?! :c . I masz mi go uratować.. Bo jak nie to tak Ci w tyłek na kopie, że już się lepiej bój.! :p .
    Czekam na następny.!

    Pozdraawiam.!

    OdpowiedzUsuń
  3. więcej, więcej, więcej!
    Bardzo fajnie piszesz. :]

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG !! mam nadzieje,że nic sie im nie stanie !!! muszą być razem <3 cudowny rozdział !!! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Szybko, szybko i jeszcze raz szybko pisz!!!! co dalej?? Uratuje go, nie? <33 kocham tooo

    OdpowiedzUsuń
  6. dawaj nastepny! ;>

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz talent!
    Czekam na następny :)
    Uwielbiam to <3

    OdpowiedzUsuń
  9. uwielbiam TO! <3
    dawaj nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. świetnie prowadzisz tego bloga ;)
    czekam na następny!
    i życzę weny ;]

    OdpowiedzUsuń
  11. wow ;o
    dawaj nastepna notke!

    OdpowiedzUsuń