niedziela, 20 stycznia 2013

Forty-ninth Dream

Music: 1D - Moments


Słowa ośmiolatki echem odbijały się w mojej głowie. Cały mózg zalała brutalna fala bolesnej rozpaczy, z której krew ciekła gęstymi strumieniami. Bezwładność ogarnęła rozpadłe na kawałki ciało, które straciło rachubę życia. Cienkie dłonie, na których widniały pulsujące żyły, drżały bez opamiętania. Czaszkę rozpychały metalowe kolce, coraz głębiej wbijające się w kości. Krzyk rozdarcia wydobywający się z mojego gardła, zdawał się być niewystarczający do wyładowania obłędu, który ogarnął moją psychikę. Powietrze docierające do płuc było niczym toksyczna dawka parujących łez, które gromadziły się w pomieszczeniu. Oczy zatopione w słonym oceanie, piekły przy każdym mrugnięciu. Euforia ogarniająca każdą cząstkę mnie, próbowała nie dopuścić do realiów niedawno uzyskanej informacji.
Jednak to nie był sen.
To był istny koszmar.
- Siostro, proszę podać jej podwójną dawkę uspakajającą.
Ślina płynąca kącikami ust, powoli ściekała na wyblakłe, szpitalne panele. Dłonie nieustannie trzymające mnie w pasie, stanowczo nie pozwalały mi wpaść w kałużę gorzkich wymiocin.
- Zabierzcie ją do sali obok.
Organizm nie stawiał najmniejszego oporu. Odizolował się od całego chaosu panującego poza cienką barierą. Był sam na sam, analizując od początku do końca, od litery do litery, aż do pierwszego zaczerpnięcia powietrza.
Zayn.
Promyk nadziei, który rozbudził światło wewnątrz mojej duszy, miał niebawem zgasnąć już na zawsze. Kropla ciepła, która rozgrzała moje serce, miała niebawem ostygnąć. Iskierka, która dodała błysku moim oczom, miała niebawem zniknąć. Obudził we mnie nie znane mi wcześniej uczucia. Sprawił, że moje serce zaczęło bić. I tylko on posiada do niego jeden jedyny, niemożliwy do dorobienia klucz.

Ocknęłam się przykryta białą, matową pościelą. Rozejrzałam się dookoła. Na krześle tuż obok siedział Harry. Jego wyraz twarzy mówił sam za siebie, że jego myślą są daleko po za jego ciałem. Spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem, a w kącikach jego oczu nagromadziły się łzy.
- Sophie... - jego zachrypnięty głos zadrżał. - Tak.. tak mi przykro...
- Co.. co powiedział? - roztrzęsiony skrzek wydobył się z mojego gardła.
- Powiedział, że to nowotwór złośliwy w zaawansowanym stadium. Za tydzień Zayn będzie miał chemioterapię. - gorzka gula, którą próbowałam przełknąć, wycisnęła kolejne łzy na moje policzki.
- Jakim cudem..? - wyszeptałam.
- Chodził z guzem.. dosyć długo.. zaczął się przenosić na inne narządy..
- Pierdolone papierosy.
- Też się do tego przyczyniły.. Ale tylko przyczyniły. To czynniki zewnętrzne tak wpłynęły... To.. to los tak wpłynął. - gdyby tylko płacz łagodził mój ból...
- Gdzie on jest? - wychrypiałam.
- Śpi... jest już po rozmowie z lekarzem i rodzicami. Wie o swojej chorobie - przełknęłam głośno ślinę. Na pewno nie śpi. Nie byłby wstanie zasnąć po tym, gdyby otrzymał taką informację. Jeszcze na dodatek nie było mnie przy nim.. nie było mnie wtedy, kiedy mnie potrzebował...
- Zaprowadź mnie. - powiedziałam, powoli wstając z łóżka i poprawiając bandaż, który podwinął się na gipsie.
- Nie wiem, czy... - zgromiłam go wzrokiem. Jednak kiedy zobaczyłam jego zielone tęczówki, które z taką troską wpatrywały się we mnie, coś we mnie pękło.
Przyciągnęłam go do siebie za kark i wtuliłam się w jego ciepłą bluzę. Czułam jego łzy, beztrosko spływające po mojej szyi. Sama nie potrafiłam powstrzymać własnych.
- Harry.. ja nie chcę go stracić.. Nie potrafię.. On nie może odejść.. Za bardzo go kocham.. jest dla mnie wszystkim.. Bez niego nic już nie będzie miało sensu...On jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało.. Żadne słowa nie potrafią tego wyrazić.. żadne... kocham go całą sobą- chłopak odsunął się ode mnie, po czym odgarnął blond kosmyk z mojej twarzy.
- Sophie.. Spotkanie kogoś, kogo pokocha się ze wzajemnością, jest wspaniałym uczuciem. Ale spotkanie bratniej duszy, którą jest dla ciebie Zayn, jest chyba jeszcze czymś wspanialszym. Bratnia dusza to ktoś, kto rozumie cię lepiej niż ktokolwiek inny, kocha cię bardziej niż ktokolwiek inny.
 - Po co mi to mówisz? - spytałam, pociągając nosem.
- Ponieważ on będzie przy tobie zawsze, bez względu na wszystko. Podobno nic nie trwa wiecznie, ale ja mocno wierzę w to, że czasami miłość trwa nawet wtedy, kiedy ukochana osoba odejdzie. - kiedy dotarł do mnie sens jego słów, wybuchłam głośnym szlochem. Przygarnął mnie do siebie i zamknął w pokrzepiającym uścisku.
Przez kilka minut w ciszy przelewaliśmy ciepło, nawzajem próbując podnieść się na duchu.
- Gdzie reszta? - spytałam po długiej ciszy.
- Zabrali Malików do nas. Wszyscy są roztrzęsieni, chcieli zostać z Tobą, ale kazałem im jechać. - kiwnęłam potakująco głową.
- Zabierz mnie do niego. Muszę... muszę do niego iść. - szatyn patrzył na mnie chwilę uważnie, a po chwili westchnął cicho i chwycił mnie za biodra, pomagając wstać.
Szliśmy szerokim korytarzem, o ścianach koloru mięty. Co chwilę mijałam współczujące twarze lekarzy i pielęgniarek, co jeszcze bardziej mnie dobiło.
Chłopak uchylił delikatnie drzwi. Niepewnie pokuśtykałam do środka, a za mną wślizgnął się loczek. Odwróciłam się w jego stronę i z zakłopotania przygryzłam wargę.
- Harry.. przepraszam, ale...
- Okey, nie ma sprawy, już wychodzę. - posłał mi blady uśmiech i zniknął za framugą.
Weszłam wgłąb sali, gdzie zatrzymałam się przy białym krzesełku tuż przy łóżku ukochanego. Usiadłam powoli i z rozpaczą przypatrywałam się jego twarzy. Wyciągnęłam do przodu dłoń, która po chwili splotła się z jego długimi palcami. Gładziłam go po skórze, która ku mojej pociesze wciąż pachniała jego perfumami.
Uścisk na mojej ręce się zacisnął. Wachlarz jego długich, czarnych rzęs powoli się podniósł, ukazując brązowe tęczówki.
- Kochanie... - jego chrypkowaty głos doszedł do moich uszu. Nie mogłam się dłużej powstrzymać, chociaż toczyłam wewnętrzną walkę z moimi uczuciami. Runęłam wtulając się w jego tors, nieustannie zanosząc się szlochem. - Cii.. skarbie. proszę, nie płacz, wszystko będzie dobrze. - odpowiedziałam mocniejszym ściśnięciem jego żeber. Jegło dłoń błądziła po moich drżących plecach.
- Chcesz mnie zostawić.. - szepnęłam.
- Skarbie, proszę.. - jego głos się załamał. - Wybacz mi.. wybacz, nie wiedziałem.. myślałem, że to bzdura. - zdębiała odsunęłam się od niego na parę centymetrów i z niedowierzaniem przyglądałam się jego oczom.
- Coś Ty powiedział?! Czy.. czy Ty chcesz mi powiedzieć, że wiedziałeś?! Że wiedziałeś, że jesteś chory?! - spytałam z przerażeniem.
- Nie.. nie skarbie. Nie wiedziałem tego, bo to zignorowałem. Ale miałem różne objawy, typowe dla.. dla raka. - przy ostatnim wyrazie jego głos zadrżał.
- Jak mogłeś Zayn?! Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?! Tylko nie wciskaj mi, że nie chciałeś mnie martwić.. Obiecałeś, że nigdy mnie nie okłamiesz.. że będziesz mówił mi o wszystkim.. że..że mnie już nigdy więcej nie opuścisz! - mój szloch przemienił się w histerię.
- Kochanie, nie uspokój się, proszę.. W przyszłym tygodni mam operację. Po niej wszystko będzie jak dawniej. - uśmiechnął się do mnie blado, a przez ten mały gest moje serce zalała fala nadziei. Może faktycznie są szanse.. Może on wyzdrowieje.. Lekarze zrobią wszystko. Muszą... nie mają wyboru.
Odgarnęłam włosy z twarzy i przetarłam łzy. Lustrowałam go wzrokiem w poszukiwaniu jakiś niepokojących oznak jego choroby.
- Schudłeś strasznie. - westchnął głośno i przyciągnął mnie do siebie, całując w głowę.
- Pocałuj mnie, proszę. - powiedział, muskając wargami moje czoło. Podniosłam się wyżej i delikatnie dotknęłam jego warg własnymi. Przyciągnął mnie do siebie i wsunął język do środka. Pieścił i ssał moje podniebienie, coraz bardziej zagłębiając się we mnie. Oplótł mój kark dłońmi, przyciskając mnie do swojej piersi.
- Bałem się.. - wyszeptał po chwili ciszy.
- Czego? - wymruczałam,  kreśląc kółka na jego szyi.
- Tego, że jak się dowiesz o mojej chorobie, to mnie zostawisz.
- Jak mogłeś tak myśleć.. - powiedziałam gorzkim tonem.
- Właśnie też tego nie rozumiem.. - mruknął, składając buziaka na moim nosie.
- Wyjdziemy z tego razem, Zayn.
- Nie wątpię w to, Sophie...


                              

***
Zbliżamy się do 50 : ) 
Sophie

4 komentarze:

  1. Za niedługo 50 rozdział.? ;o Szczerze mówiąc to nie mogę uwierzyć, że już tak daleko zaszłaś. :D Gratulacje. xd ^^ Co do tego to jest naprawdę, bardzo fajny. :) Mam nadzieję, że operacja się uda. Nie widzę innej opcji. ^^ Liczę, że Go "wyleczysz". :)
    Czekam na następny.!

    Pozdraawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG.! mega rozdział :) prawie się poryczałam :D świetnie piszesz.! mam nadzieję, że Zayn wyzdrowieje i będzie słitasny happy end :*

    OdpowiedzUsuń