niedziela, 14 października 2012

Twenty-fiftht Dream



10 komentarzy = następny rozdział


Leżałam przykryta kocem na znanej mi kremowej kanapie. Poczułam charakterystyczny zapach, który zawsze panował w tym domu. Z jednej strony radowałam się będąc tu, ale z drugiej dotarło do mnie, że nie jest już tak samo. Poderwałam się, co wywołało u mnie  zawrót głowy. Na drugiej kanapie obok drzemał Larry wraz z Niallem i Martą. Usłyszałam krzątanie w kuchni, a potem idącego w kierunku spiżarni Liama. Spojrzał w kierunku salonu, a kiedy jego wzrok zatrzymał się na mnie, zrobił wielkie oczy i podszedł szybko. Nie miałam siły się podnieść. Chłopak ukucnął przy mnie i zaczął gładzić mi rękę. Patrzyłam prosto w jego smutne oczy. W pewnym sensie uśmierzały trochę ból panujący wewnątrz mojego ciała. Chłopak przytulił mnie niespodziewanie. Przekroczył moją strefę osobistą, która utworzyła się wraz z pamiętnym wieczorem, dlatego trochę mnie to przestraszyło.
- Liam, puść mnie – wyszeptałam. Jednak chłopak nie posłuchał mnie, wręcz przytulił jeszcze mocniej. Powiem, że bardzo mi tego brakowało, ale teraz miałam naglą potrzebę i byłam zmuszona wyrwać się z jego ramion. Na jak szybko mi siły pozwalały, pobiegłam do toalety i w ostatniej chwili nachyliłam się nad muszlą.  Nie miałam wcześniej mdłości.. Żołądek miałam pusty od ponad dwóch dni..Z moich ust wydobywała się jedynie biała ciecz. Do tego po policzkach spływały słone łzy..
Był już 14 lipca. Na śmierć zapomniałam. Jutro są urodziny Marthy. Impreza raczej nie będzie dobrym pomysłem.. A mój humor odbija się na niej.
Z zamyślenia wyrwało mnie walenie do drzwi.
- Sophie, otwórz natychmiast, albo je wywarzę! – groził mi Liam. Wyczułam w jego głosie nutkę strachu. Martwił się o mnie, jak przyjaciel o przyjaciółkę. Jego też krzywdziłam… Zayna tu nie ma. Nie ma go w tym budynku. Czuję to. Dlaczego dopiero teraz sobie o tym przypomniałam? Bo mój mózg już nie nadąża za natłokiem tego wszystkiego.
- Są otwarte – wychrypiałam, oparta a muszlę.
- Boże święty. – podniósł mnie  i podstawił mnie pod umywalkę, gdzie przemyłam twarz i przepłukałam usta. Odwróciłam się i oparłam o chłopaka. Chodź ostatnio dużo spałam, czułam się wycieńczona.
- Musimy pogadać. – powiedziałam cicho. Zlustrował mnie dokładnie wzrokiem, badając każdy detal mojej twarzy i zatrzymując się na oczach.
- Pod pewnym warunkiem. – przewróciłam oczami. Czy oni wszyscy muszą bawić się w moją mamuśkę?! –Najpierw coś zjesz. – już chciałam protestować, jednak Payne spojrzał na mnie karcąco i pociągnął za rękę. Szurałam nogami po podłodze, kiedy w końcu dotarłam do kuchni. Liam podsadził mnie na taborecie, a sam zaczął nakładać na talerz jedzenie. Nie miałam ochoty nic jeść. Cała ta sytuacja była jakaś dziwna.. Ale muszę się poświęcić, żeby odpowiedział mi na parę pytań. Przyglądałam się mu intensywnie, chyba pierwszy raz tak nachalnie. Wcześniej nie zwracałam uwagi na to, że jest przystojny. Mam wrażenie, że jest trochę w cieniu pozostałych chłopców, bo jako jedyny ma głowę na karku.. Jest odpowiedzialny i rozsądny. Prawdziwy mężczyzna.
- To.. jakie masz pytania? – podstawił mi pod nos talerz z kurczakiem.

- Oddawaj mojego kurczaka, okrutna niewiasto! – gonił mnie po całym pokoju, a ja uciekałam z jego nóżką od kurczaka. Śmiałam się jak głupia, a kiedy wybiegłam na ogród, potknęłam się o zraszacz i leżałam na mokrej trawie. Gorzej było z kurczakiem, który poszybował hen daleko i wylądował w basenie.
- I jak ja mam go teraz wyciągnąć?! Nie umiem pływać! – Podbiegł do mnie i wziął mnie na ręce. – No tak, ty go wyłowisz! – poczym wrzucił mnie do basenu. Wyszłam z wody z kawałkiem drobiu w ręce. Zayn patrzył na mnie triumfalnie, widać było, że ledwo powstrzymuje się, żeby tylko nie wybuchnąć śmiechem. Podobnie z resztą jak ja. Kochałam, jak odgrywaliśmy kabarety.
- Skocz po suszarkę i ręcznik, ja mu w tym czasie zrobię sztuczne oddychanie. – wbiegliśmy do domu i położyliśmy kurczaka na stole. Zayn przyniósł swoją suszarkę i podłączył ją do prądu. Ja w tym czasie reanimowałam kurczaka!
- Czas na elektrowstrząsy! – krzyknął Mulat i zaczął okładać go patelnią. Chwyciłam za suszarkę i próbowałam doprowadzić do odwodnienia kurczaka. Po skończonej akcji spojrzeliśmy na obiad Zayna. Panierka odpadła, udko było lekko zdeformowane a w dotyku  jak wilgotna guma.
-  Co z nim?! – spytał z przerażeniem Zayn.
- Niestety.. nie da się go uratować. – spojrzałam na niego, a on na mnie. Zaczęliśmy udawać głośny szloch i rzuciliśmy się sobie w ramiona. Po chwili jednak szloch przeszedł w głośny śmiech i obydwoje wylądowaliśmy na ziemi.
- Ty cwaniaro! Specjalnie mnie przytuliłaś! – powiedział z uśmieszkiem, wskazując na całą mokrą koszulkę. Uśmiechnęłam się szeroko, położyłam na nim i wpiłam w jego cudowne usta..

 Pojedyncze łzy ściekały po moich policzkach. Po chwili ocknęłam się i spojrzałam na zmartwionego Liama.
- Wcale mi się to nie podoba. – skrzyżował ręce na klatce piersiowej i przyglądał mi się uważnie.
- Wspomnienia. – uśmiechnęłam się blado. To co zobaczyłam, całkowicie zbiło mi z tropu. Chłopak ścierał łzy z policzków.
- Sophie, to, co się porobiło… Ja nic nie rozumiem! Byliśmy cudownym zespołem, pojawiłyście się wy i wniosłyście jeszcze większe szczęście do naszego życia. Byliśmy najlepszym przykładem prawdziwej paczki przyjaciół, wszystko było takie kolorowe.. A nagle. Wszystko się zawaliło. Zayn odszedł bez słowa, nie mamy z nim żadnego kontaktu. Ty popadasz w paranoję, a ja nie mogę patrzeć na to, co się z tobą dzieje… Moje serce pęka na kawałeczki, kiedy widzę Ciebie w takim stanie. `Ciągle mam  przed oczami taką uśmiechniętą, pełną życia blondyneczkę.. Dla mnie idealną. Nikt już nie jest taki sam. Przeraża mnie to, że nie mam kogo uspokajać, że nie słyszę śmiechu chłopaków, Nialla grającego na gitarze… To wszystko mnie cholernie boli i czuję się za to odpowiedzialny.. ale nie mam zielonego pojęcia, co robić – spojrzał na mnie załzawionymi oczami. Poderwałam się z miejsca i mocno do niego przytuliłam. Objął mnie mocno w talii i wsadził twarz w moje włosy. Obydwoje wylewaliśmy łzy. Czułam… ulgę. Ulżyło mi bardzo. Też z tego powodu, że jest ktoś, kto będzie potrafił mnie zrozumieć. Któremu tak samo jak mnie pęka serce.. I ktoś, dla kogo dużo znaczę. Teraz czułam siłę w sobie. Oderwałam się od chłopaka i wzięłam za posiłek. Było mi bardzo ciężko cokolwiek przełknąć, jednak blady uśmiech przyjaciela niezwykle mnie motywował. Po prawie 30 minutach męczarni wsadziłam talerz do zmywarki. " Grzeczna dziewczynka" doszedł mnie szept chłopaka. Chwyciłam szatyna za rękę i wyprowadziłam do ogrodu, gdzie usiedliśmy na bujanej ławce. Podwinęłam nogi i przekręciłam się twarzą do Liama. Muszę mu to opowiedzieć. Tylko problem w tym, że nie wiedziałam, od czego zacząć..

*Oczami Liama*
Widziałem, że szykuje się poważna rozmowa. Czekałem cierpliwie. To dla niej  bardzo ciężkie, zdawałem sobie z tego sprawę. Po chwili uniosła wzrok i spojrzała mi głęboko w oczy, co spowodowało dreszcze na moim ciele.
- Czekałam na niego, aż się pojawi.. dziwiło mnie to bardzo, że nie ma go na mojej imprezie urodzinowej.  Po pewnym czasie humor mnie opuścił, nie potrafiłam bawić się z myślą, że nie ma go obok – przełknęła głośno ślinę i zmarszczyła czoło – wyszłam na ogród i usiadłam na ławce. Tej tu. Patrzyłam na bajorko, kiedy ujrzałam jego odbicie. Odwróciłam się, ale wyraz jego twarzy mnie przeraził. Taki zimny.. zniesmaczony. Cholernie zabolało. I wtedy powiedział, żebyśmy się przeszli. Zaprowadził mnie do parku, szliśmy w całkowitej ciszy. W środku parku przystanął.. i.. i.. – nie mogło jej to przejść przez gardło. Te wspomnienia sprawiały jej olbrzymi ból. – I powiedział, że nic dla niego nie znaczyłam. Byłam jedynie zabawką, odskocznią od codzienności. Że mnie nie kocha i nigdy nie kochał.. byłam tylko taka naiwna, żeby w to wierzyć. Powiedział, że nie wolno mi dzwonić, pisać, ani go szukać. Zostawił mnie tam. Samą. – wybuchła płaczem. Wziąłem ją na kolana i próbowałem znaleźć sposób, żeby ją uspokoić. O co do tej całej sytuacji.. Nie pasowało mi to kompletnie. Byłem pewien, że Zayn ją kochał całym sercem, widać to było na każdym kroku.. Coś musi za tym stać.. albo ktoś. Muszę się dowiedzieć, bo ta istota siedząca na moich kolanach się wykończy.
- Liam, słuchaj. Musisz mi w czymś pomóc – przetarła łzy i spojrzała na mnie poważnie. Zachęciłem ją do dalszego mówienia. – Chodzi o to, że Martha ma jutro urodziny.. I nie chcę, żeby przeze mnie miała je popsute. Rozumiesz? Dlatego mam pewien pomysł..

*Oczami Marthy*
Wczorajszy dzień był beznadziejny. Siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy jakieś denne seriale. Cały czas myślami byłam przy Sophie. Zniknęła gdzieś razem z Liamem. Nie martwiłam się o to, że coś jej zagraża. Jemu powierzyłabym własne życie. I mi i Niallowi brakowało bliskości między nami, jednak wiedzieliśmy, że w tym czasie nie wolną nam robić żadnych głupich rzeczy, szczególnie, że nasi przyjaciele cierpią.
Podniosłam się z łóżka i nachyliłam nad blondasem. Wyglądał uroczo, jak spał. Jego klatka piersiowa równomiernie się unosiła, a z ust wydobywało się ciche pochrapywanie. Pocałowałam go czule w usta. Ujrzałam uśmiech na jego twarzy.
- Kocham.. jak mnie tak budzisz kocie. – przyciągnął mnie do siebie i zaczęliśmy serię namiętnych pocałunków. Błądził rękoma po moim ciele. Wiem, czego chciał.. z resztą ja też. Ale niestety nie mogliśmy sobie teraz na to pozwolić. Oderwałam się od chłopaka i poszłam do łazienki, gdzie wzięłam kojący prysznic. Po niecałej godzinie obydwoje byliśmy gotowi. Niall cały czas pisał z kimś sms’y.
- Mam być zazdrosna? – spytałam. Chłopak oderwał się od ekranu i spojrzał na mnie z tajemniczym uśmieszkiem.
- Absolutnie nie. – Po czym pocałował mnie w usta. Na dole było dziwnie pusto. Zrobiłam kanapki i obydwoje wtranżoliliśmy je w szybkim tempie.
- Cholera. Zapomniałem! – spojrzałam na niego ze zdziwieniem. – Wywiad! – poderwaliśmy się z miejsc. Ku mojemu zdziwieniu samochód wraz z szoferem czekał na nas przed bramą. Jakim cudem? Nie chciałam zadawać pytań, więc bez zastanowienia wsiadłam do pojazdu. Jechaliśmy w zupełnej ciszy już od ponad 30-stu minut.
- Niall.. co tak daleko? – spytałam znużona.
- No nie wiem.. tak wyszło – uśmiechnął się sztucznie. Coś mi tu śmierdzi, a jak dobrze wiemy, intuicja mnie nie zawodzi. W końcu zatrzymaliśmy się. Tylko ku mojemu zdziwieniu nie był to żaden budynek, tylko lotnisko.
- Niall?!? – spojrzałam na niego z wielkim znakiem zapytania. Wzruszył ramionami i uśmiechnął się przepraszająco. Podążałam za nim przez olbrzymi korytarz. Nagle dostrzegłam pięć dobrze znanych mi sylwetek. Sophie, Liama, Louisa i Hazzy. Ku mojemu zdziwieniu wśród nich był też Francisco, widziałam, że Niall jest tak samo zdziwiony jego obecnością, co ja.
- No hej.. – powiedziałam zdziwiona. Wszyscy spojrzeli po sobie i równocześnie wrzasnęli „ HAPPY BIRTHDAY MARTHA!”. Louis wystrzelił konfetti w powietrze, reszta zaczęła dmuchać w papierowe trąbki. Zdziwił mnie widok uśmiechniętej przyjaciółki.. Jednak zdawałam sobie sprawę, że robi to tylko po to, żeby mnie uszczęśliwić. Biedaczka. Wszyscy podeszli do mnie i zaczęli wręczać mi paczuszki z prezentami. Byłam taka zszokowana całą tą sytuacją, że zapomniałam im dziękować. Wszystko było mniejszych rozmiarów, więc bez problemu wrzuciłam do torby.
- Teraz największa niespodzianka od nas wszystkich. – powiedziała z uśmiechem Sophie. Wyglądała bardzo marnie. Blada cera, podkrążone oczy, sine usteczka.
- Jedziecie na wakacje! – powiedział uradowany Louis. Kopara mi opadała, dosłownie. Rzuciłam im się w ramiona, a na samym końcu pocałowałam namiętnie Nialla.
- A co z wami? – spytałam.
- Państwo Horanowie powinni spędzić ze sobą trochę czasu – uśmiechnął się Louis.
- Maczałeś w tym palce? – spojrzałam podejrzliwie na Nialla, ten jednak uniósł ręce w geście obronnym.
- No już, bo się spóźnicie! – teraz to naprawdę byłam zaskoczona.
- Ale jak to?! Gdzie?! Co z bagażami.. – Sophie mi przerwała.
- Nie martw się siostra, wszystko już załatwione, a wasze bagaże już lecą do.. – przerwała. – gdzieś lecą – zarumieniła się lekko, dało się słyszeć, jak chłopcy odetchnęli z ulgą. – Odprawa, już wszystko załatwione. Tu macie podręczną torbę, kasę i dokumenty. Kocham was! – przytuliła nas mocno. Łzy szczęścia pociekły mi po policzkach..
- A na ile jedziemy? – spojrzałam z iskierkami w oczach.
- Nie pomyślcie sobie, że was nie chcemy.. czy coś.. – zaczął Harry.
- Harry! – skarciłam go.
- Na 3 tygodnie – powiedział triumfalnie Francisco. Przypominając nam tym samym o swojej obecności.
- No chyba żartujecie… - spojrzałam na nich z niedowierzaniem. Jednak to nie był żart. Ruszyliśmy w kierunku tunelu. Przystanęłam i gestem dłoni poprosiłam Liama na słówko.
- Liam.. opiekuj się nią. Ona ma maskę na twarzy, jestem tego pewna – kiwnął głową.
- Zrobię wszystko, żeby była bezpieczna, nie martw się – uśmiechnął się blado i przytulił mnie.
- Kocham Was wszystkich! – pomachałam w stronę przyjaciół. Sophie uśmiechnęła się smutno. Nie chciałam jej zostawiać.. Ale będzie pod opieką przyjaciół, którzy nie dadzą jej skrzywdzić. Weszliśmy na pokład samolotu.
- Niall, gdzie my właściwie lecimy? – spytałam z ciekawością.
- Tego niestety  nie wiem. – Uśmiechnął się słodko i oparł głowę na moim ramieniu.








***
Ja nie chcę końca weekendu... Błagam no! Mam dość tych sprawdzianów i wszystkiego.. 
Niech mnie ktoś przytuli :c

12 komentarzy:

  1. No i co tu napisać.? Ominę szczegół, ze jak zwykle ryczałam. No ale cóż. To nie moja wina.! :) . Rozdział jak każdy inny po prostu fenomenalny. Cieszy mnie fakt, że Liam opiekuję się Sophie ale boję się, że ona może sobie coś zrobić.. :c . A tego by nikt nie chciał.. No nic. Czekam na następny. ^^ . O. Jeszcze coś.! Cieszę się, że rozdział jest taki długi. ;3 .

    Pozdraawiam.! :D .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo.. nawet nie wiesz, jak mi się miło zrobiło :)
      Dziękuję Ci ślicznie ^^
      zdradzę troszeczkę..
      Niestety nie będzie kolorowo w najbliższym czasie u Sophie ;c

      Usuń
  2. wow. fajny rozdzial! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No nieżle wzruszający rozdział. Mi się bardzo podobał jak twój calusienki blog <3 Pisz dalej bo to jest świetne. Zapraszam też do siebie :)
    http://the-story-of-my-liife.blogspot.co.uk

    OdpowiedzUsuń