sobota, 4 sierpnia 2012

Seventh Dream

Music: Little talk - Of Monsters and Man
Zdawało mi się, że siedzi na mnie gruby kangur. Z trudem otworzyłam oczy i spojrzałam w górę. Była to Marta, która w dziwaczny sposób skakała po moim kręgosłupie. Zepchnęłam ją jednym zwinnym ruchem, a następnie zerknęłam na telefon. Dzisiaj nasz pierwszy dzień w pracy. Już po chwili byłam umyta i ubrana. Na śniadanie zjadłyśmy musli. Około ósmej odpaliłam samochód i ruszyłyśmy w kierunku Nandos'a. Pracodawca miło nas przywitał. Pierwszy dzień polegał przede wszystkim na zapoznaniu się pracownikami, sprzętami i nauce kelnerstwa. Szło nam wyjątkowo dobrze, a klienci byli zadowoleni. Około 15 opuściłyśmy restaurację i poszłyśmy na deptak, gdzie można było podziwiać sztuczne ognie. Kupiłyśmy sobie gofry i szczęśliwe dreptałyśmy wzdłuż alejek. Dostałam sms'a od Francesco: " I jaaak tam? Nudno powiadasz? No to proponuję jutro wieczorem małą imprezkę u mnie, przyda Wam się trochę rozrywki.. Chad też będzie ;) Odpowiedz natychmiast!!! xoxoxooo". Marta zerkała na ekran mojego telefonu, a na jej twarzy malował się wielki banan. Oczywiste było, że chcemy iść na party do chłopców! Odpisałam szybko Franciemu, byliśmy umówieni na siódmą. Rozchichotane łaziłyśmy między fontannami, kiedy nagle zdałam sobie sprawę, że kieszeń moich szortów jest pusta. Spojrzałam z przerażeniem na Martę.
- Czego nie masz?
- Portfela...
- Głupia cipa. - już po chwili biegłyśmy z powrotem, rozglądając się na wszystkie strony. Kiedy traciłam już nadzieję, zagapiona w asfalt staranowałam jakiegoś mężczyznę.
- Jejku, najmocniej pana przepraszam, jestem troszkę spanikowana..
- Spokojnie, nic się nie stało. Szuka pani czegoś?
- Tak.. Tak.. Zgubiłam portfel, miałam tam karty kredytowe, dokumenty i inne ważne rzeczy - spojrzałam na niego smutnym wzrokiem.
- Jak wyglądał ten porfel?
- Błękitny z wąsem na środku. - Nagle wyciągnął z kieszeni spodni moją zgubę. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, po czym rzuciłam mu się na szyję - Nawet nie wiem, jak panu dziękować... Uratował mnie pan. - Po chwili opamiętałam się i spojrzałam na zamyśloną twarz mężczyzny.
- Myślę, że jest coś, co może pani dla mnie zrobić. Pozwoliłem sobie otworzyć pani portfel, i rzuciło mi się w oczy pewne zdjęcie... mianowicie to, jak skacze pani na koniu. - nie wiedziałam, do czego zmierza - zaimponowała mi pani, bo przeszkoda wyglądała co najmniej na 150 cm i była pokonana na oklep, na rzemyku, co jest niezwykle trudne, czasem nawet niewykonalne. Mam własną stadninę koni sportowych, które wymagają ciągłego, intensywnego treningu. Niestety do niektórych koni trzeba mieć... odpowiednie podejście. Widzę, że potrafi pani jeździć naturalnie. Zastanawiam się.. czy nie chciałaby by pani podjąć pracy w mojej stadninie, jako moja osobista zaklinaczka? - spojrzałam na niego pytająco. To jakieś żarty? Ukryta kamera?.
- Pan żartuje?
- W stu procentach mówię poważnie - nie mogłam uwierzyć. Czy właśnie dostałam propozycję trenowania angielskich koni sportowych, czy to tylko sen?
- Nie jestem pewna, czy się nadaję... Ale z wielką chęcią spróbuję. - powiedziałam po chwili namysłu. Przecież nie mam nic do stracenia, prawda? To dla mnie niezwykła szansa. Konie były kiedyś całym moim życiem, dopóki nie dano mi do zrozumienia, że pasja nie jest najważniejsza. Tęsknię za tym ogromnie, a wspomnienia wywołują ból. Mężczyzna dał mi swoją wizytówkę i uścisnął dłoń.
- Mam nadzieję, że jak najszybciej się pani u nas zjawi - uśmiechnął się szeroko, po czym skinął głową i poszedł w swoją stronę. Nie mogłam przestać wpatrywać się w papierek, na którym tłustym drugie było wygrawerowane " Amerenum Village Stable". Wzięłam Martę za rękę i wolnym krokiem ruszyłyśmy w kierunku samochodu. Podróż do domu minęła nam jak zwykle na wesoło, chociażby dlatego, że za każdym razem, kiedy zatrzymywałam się na czerwonym, Marta wystawiała głowę przez okno i ucinała sobie dziwaczne pogawędki z kierowcami. Po powrocie do domu, wzięłyśmy się za sprzątanie. Marta myła podłogi i odkurzała mieszkanie, ja myłam okna i sprzątałam w kuchni. Późnym wieczorem zrobiłyśmy sobie kolację, podałam spaghetti. Ja dorwałam się do książki, a przyjaciółka rypnęła na kanapę wraz z laptopem. Czytałam książkę "Secret Genezis". Nie powiem, była momentami okrutna, a te rytualne mordy, albo smażenie jelit ofiary na patelni, podczas, kiedy ona jeszcze żyła, nie były zbyt urocze.
- Zosiek, choć na chwilę... - Marta miała wyraz twarzy, jakby zobaczyła ducha. Podeszłam do niej odgryzając kawałek jabłka. Oczy wyszły mi z orbit. Za pięć dni ma się odbyć koncert One Direction i to tu: w Londynie!
- O boże.. - zdołałam wyszeptać. Spojrzała na mnie smutną miną, po czym przełączyła kartę. Było tam wielkimi literami na czerwono " Wszystkie bilety na koncert One Direction zostały wyprzedane!". Nie wiem czemu, łezka zakręciła mi się w oku. Wiedziałam doskonale, że więcej ich nie zobaczę. Nagle sobie przypomniałam. Nic nie mówiłam Marcie o tym, kto był z nami w kinie... Przyjaciółka w tym momencie głośno ziewnęła i oznajmiła, że pora iść spać. Zgodziłam się, w duszy powtarzając sobie, że wszystko jej jutro opowiem.


Rano obudził mnie paskudny budzik. Niechętnie wstałam i wykonałam wszystkie rutynowe, poranne zajęcia. Dzisiaj trochę dłużej ślęczałam przed szafą. Zazwyczaj nie mam problemu z wyborem ubrania, jednak tym razem było inaczej. Po jakiś 5 minutach zdołałam wynaleźć fajny zestaw. Marta była już gotowa i podobnie jak ja po śniadaniu, dlatego zamknęłyśmy mieszkanie i wyszłyśmy na dwór. Dzisiaj było pochmurnie, ale raczej deszcz nie spadnie. A szkoda. Kocham deszcz, czuję, jakby to był magiczny strumień, oczyszczający i wyciszający, który pomaga uwolnić wszystkie emocje i myśli. W Nandosie miałyśmy już paru znajomych. Była tam wyjątkowo miła Amy, skromna i pogodna dziewczyna. Te kilka godzin minęło nam szybko. Nie mogłyśmy doczekać się imprezy u Francia. Postanowiłyśmy nie przyjść z pustymi rękoma, dlatego od razu po pracy podskoczyłyśmy do sklepu. Nakupowałyśmy chipsów, ciastek, żelek, innych Londyńskich specjałów, składniki na Tacos, trochę napojów i piwa. obładowane wyszłyśmy ze sklepu, oczywiście ja niosłam najwięcej, bo Marta dostała podobno "przerażającego bólu pleców". Kierowałyśmy się w stronę parkingu, na którym czekała Alfa. Siatki wrzynały mi się w ręce, czułam, jak foliówki zaczynają puszczać. Czym prędzej weszłam na jezdnie, nie patrząc nawet na nadjeżdżające samochody. Marta szła przede mną, byłam już w połowie pasów, gdy tu nagle "szlast!". Nie wiem, kto zajmuje się produkcją toreb, ale na stówę odwala tę robotę byle jak. Już po chwili znajdowałam się tyłkiem w kałuży tymbarków, rozbitych jajek, sosu do Tacos. Zdezorientowana przechwyciłam wzrokiem Martę, która ledwo trzymała się znaku drogowego, rycząc ze śmiechu jak wół. Zobaczyłam, że obok mnie stoi niecierpliwie czarny bus. Poderwałam się z ziemi i zaczęłam zbierać ostatki tego, co nam zostało. Marta leżała na ziemi dusząc się ze śmiechu. No oczywiście, nie ma to jak liczyć na wsparcie przyjaciółki. Machnęłam przepraszająco w stronę kierowcy, prosząc przy tym, żeby dał mi jeszcze chwilę. Zobaczyłam przed sobą butelkę i ruszyłam biegiem w jej stronę. Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie marchewka, która niespodziewanie wyrosła mi pod nogami. Przewróciłam się, mocno uderzając głową o asfalt. Miałam mroczki przed oczami, czułam się jak na karuzeli z marchewkowych krążków. Poczułam, jak ktoś delikatnie podnosi mnie do góry. Nie mogłam ustać na nogach, bezwładnie oparłam się o ramię jakiegoś chłopaka o brązowych loczkach i zielonych oczach. O samego Harrego Styles'a...
Nie miałam zielonego pojęcia, co robić. Postarałam się jak tylko mogłam złapać równowagę i spojrzałam chłopakowi w oczy. Był naprawdę przystojny, na żywo wyglądał jak zwykły nastolatek, a nie jak przesłodzony chłopczyk z photoshop'a. Uśmiechnął się szeroko i awaryjnie chwycił pod rękę.
- Radzę patrzeć pod nogi na przyszłość.. - nagle z jego twarzy zszedł uśmiech i pojawiło się wielkie zaskoczenie. - Ja Cię już chyba.. - Zmieszana zrobiłam dwa kroki w tył, odrywając się przy tym od niego. Gdyby nie słup, znów przeżyłabym bliskie spotkanie z ziemią. Kierowcy wymijali nas trąbiąc przy tym niemiłosiernie. Po chwili z samochodu wyszła reszta młodych bogów. Kiedy mnie zobaczyli, wybuchli dzikim śmiechem. Spojrzałam na siebie. Fakt. Wyglądałam jak przystawka na imprezę. Cała w sosie, czekoladzie, jogurcie, fecie i innych pierdutach..? Marta lała jeszcze głośniej. Westchnęłam tylko i mimowolnie przyłączyłam się do tych dżunglowców. Czwórka dżentelmenów podniosła moje rzeczy z ziemi, wrzucając przy okazji resztki zakupów do torby.
- Czekać! Stop! Ej.. czy Ty przypadkiem nie jesteś moją wybawczynią? - spojrzał na mnie podejrzliwie Liam. Wyszczerzyłam się i kiwnęłam twierdząco głową. Chłopak to odwzajemnił, a po chwili pędził już w moją stronę. Zrobiłam unik, wtedy biedaczek zarył cielskiem w słup, który po chwili stał lekko wykrzywiony. Szatyn leżał na ziemi i udawał, że płacze, a my w tym czasie tarzaliśmy się ze śmiechu. Po chwili usłyszeliśmy wycie. Obok nas zatrzymał się duży radiowóz, z którego wysiadł pulchny policjant. Wstaliśmy grzecznie, ledwo powstrzymując się od chichotów.
- Powiadomiono mnie..że - i wtedy zmierzył nas wszystkich wzrokiem - jest tu małe zamieszanie. Proszę natychmiast usunąć się ze środka jezdni, albo... będzie źle - spojrzał spod tych swoich tłustych powiek. - WON MI STĄD, JUŻ! - wzięłam pod rękę zdezorientowaną Martę i posłałam chłopcom najpiękniejszy uśmiech, na jaki było mnie stać. Odwróciłam się na pięcie i szybkich krokiem ruszyłyśmy w kierunku samochodu.







***
Siódmyy!!! Przepraszam, właśnie przed.. niecałą godziną wróciłam do domu, a jutro jadę na kolejny turnus.. :c Spróbuję coś wykombinować, żebym mogła pisać na obozie :)))
Kocham, 

Sophie ♥

4 komentarze:

  1. Fajny :) Szybko dodawaj następny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Supeeer *__________* czekam na więceeej :3

    OdpowiedzUsuń
  3. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA !!!!!

    Dopiero teraz zauwazyłan nexta ! Jezuuuu kocham Cię !!!! Pisz szybko nastepny duuuuuuuuuuuuuupooo <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wyrabiam ze śmiechu haahahaha Pisz szybko!!!

    OdpowiedzUsuń