środa, 29 sierpnia 2012

Ninth Dream

Music: Nicki Minaj - Starships

Podniosłam lekko powieki. Znajdowałam się w jakiś nieznanym mi miejscu, po chwili jednak zaczęło do mnie docierać. Wczoraj była impreza u Francisco, a ja właśnie leżę sobie w jego łóżku tuląc się do jego torsu. Wyskoczyłam z pod kołdry jak oparzona i wylądowałam na podłodze. Materac zaczął się niebezpiecznie uginać, wturlałam się pod stelaż, gdzie przykryły mnie warstwy kurzu. Usłyszałam głośne ziewnięcie modela. Przyciśnięta do ściany dopiero po chwili zorientowałam się, że przez cały czas nie oddychałam. Ujrzałam jego umięśnione łydki, które po chwili zniknęły za drzwiami do łazienki. Wykorzystałam okazję i wyczołgałam się z pod łóżka. Pędem ruszyłam w kierunku schodów. Parter wyglądał jak po bitwie pod Grunwaldem - wszędzie ciała i niezły bałagan. Podbiegłam do szafki kuchennej, w której dzięki bogu była moja torebka. W środku telefon i kilka sms'ów. Marta była już w domu. Postanowiłam pomóc Franciemu w sprzątaniu. Po chwili w kuchni pojawił się mój młody bóg. Uśmiechnął się szeroko i przytulił mnie od tyłu. Znowu.
- Witam ślicznotkę. Jak się spało?
- Koszmarnie niewygodnie.. - powiedziałam.
- Ojoj, to niedobrze. Pamiętasz coś z wczoraj? - obrócił mnie przodem do siebie.
- Niezbyt. Film mi się całkowicie urwał, nie wiem, ile wypiłam. - oczywiście, że wiem. Pamiętam wszystko bardzo dokładnie. To, jak Franci mnie pocałował, to, że spał ze mną w jednym łóżku i to, że do mnie zarywał. Problem w tym, że traktuję go jak przyjaciela, i na więcej się nie zapowiada.
- No, wypiłaś troszkę - uśmiechnął się szelmowsko, ale jednocześnie przez jego twarz przebiegł cień smutku- Dobra, czas wyprosić towarzystwo.
- Pomogę Ci.
- Nie ma takiej potrzeby, zaraz przyjedzie ekipa sprzątająca, więc lepiej dla nich, jak wstaną od razu - uśmiechnął się cieplutko.
- W takim razie dziękuję Ci za imprezę i do zobaczenia.
- Nie zostaniesz?
- Wybacz. o 12 muszę być w Nandosie, a przed tym powinnam się trochę ogarnąć.
- Wyglądasz przepięknie.
- Eh.. Franci.. proszę. Lecę. Jesteśmy w kontakcie, trzymaj się - i na pożegnanie cmoknęłam go w policzek.
Wróciłam taksówką do domu, gdzie zastałam ledwo żywą Martę.
- Ooł... Czyżby kacyk?
- Nawet nie wiesz, jaki. Matt mnie odwiózł do domu.
- No to ty raczej nie idziesz dzisiaj do pracy.
- Muszę! Nie chcę, żeby  mnie wylali..
- W takim razie idę do łazienki, a ty spróbuj się ogarnąć.
Umyłam się i ubrałam, po czym ogarnięta wróciłam do kuchni. Marta stała już "gotowa". Zamknęłam mieszkanie i otworzyłam bramę garażową. Nie mogłam znaleźć kluczyków, lekko poddenerwowana wysypałam zawartość torebki na drewnianą skrzynię. Marta pomagała mi odnaleźć zgubę, kiedy nagle runęła na ziemię. Spojrzałam na nią z przerażeniem, patrząc, jak drżącą ręką wyciąga z jakiejś białej koperty dwa bilety.. na koncert One Direction. Zamarłam. Oprócz nich, znajdował się tam list. Chwyciłam go i przeczytałam na głos.

Jesteście niezwykłymi dziewczynami, na wczorajszej imprezie się o tym przekonaliśmy. Niestety przez pewne osoby ( patrz: Niall ) musieliśmy się zmyć.  Zapraszamy Was na nasz koncert. Radzę Wam się na nim pojawić, bo nie chcecie poznać nas od tej złej strony :D
                                                                                                                                                                    Czekamy,  
Zayn, Niall, Louis, Harry, Liam.
                                                                                                            


Spojrzałam na przyjaciółkę z niedowierzaniem. Rzuciła się na mnie jak małpa na banana. Zaczęłyśmy drzeć się jak opętane. Koncert ma się odbyć pojutrze. Radość rozpierała nas od środka. Praktycznie przez cały dzień w pracy opowiadałam Marcie o wczorajszej imprezie, o Zaynie i Francim. Była zmartwiona sprawą Franciego, a na wieść o mulacie wylała jakiemuś mężczyźnie colę na plecy. Wróciłyśmy padnięte do domu. Na dziś zaplanowałyśmy opierdaling i łoczing. Obejrzałyśmy 3 filmy, po czym każda poszła się kąpać. Zerknęłam na mój telefon, na którym były 3 nieprzeczytane od rana sms'y. 2 od rodziny, a jeden od nieznanego numeru: " Przepraszam najmocniej, że grzebałem w Twojej torebce. Po prostu bałem się, że możemy więcej się nie zobaczyć. Przy okazji wziąłem też Twój numer telefonu. Nie mogę się doczekać koncertu wiedząc, że Cię na nim zobaczę.  Zayn". Przeczytałam tego sms'a dobre 30 razy. Chyba na głowę upadłam. To, co się dzieje, jest po prostu NIEREALNE. Jak to możliwe, że poznałam Francisco Lachowskiego? Że mieszkam w Londynie? Że byłam na mega bibie z One Direction? Że dostałam bilet na ich koncert? Że napisał do mnie sms'a sam Zayn Malik? Upadłam na głowę. Nie odpisałam nic, poszłam prosto do łóżka, gdzie po wielu godzinach wreszcie udało mi się zasnąć.
- Zosiek, wstawaj debilu! - ktoś szturchał mnie w ramię. Podniosłam się ospale i poszłam do łazienki. Leniwie ubrałam ciuchy i rozczesałam dokładnie bujne włosy. Przed wyjściem wrzuciłyśmy coś na ząb i pojechałyśmy do Nandosa. Dzisiaj był wyjątkowo duży ruch, a my cały czas byłyśmy myślami na koncercie. Po pracy czym prędzej ruszyłyśmy do centrum handlowego, gdzie każda poszła w swoją stronę. W końcu zdecydowałam się na delikatny zestaw. Trochę zajęło mi znalezienie Marty, która wymachiwała na wszystkie strony swoją zdobyczą. Wróciłyśmy do domu, wszystko odbyło się bardzo szybko. Nie wiem nawet kiedy nastąpił nowy dzień i kiedy skończyłyśmy pracę. Zbliżała się godzina koncertu. Wyglądałyśmy jak wyciągnięte z bajki. Każda z nas świetnie prezentowała się w swoim ubraniu, na dodatek włosy i delikatny makijaż dodawały mnóstwa uroku. Dosłownie skakałyśmy na siedzeniach w taksówce, drżąc z podekscytowania. Naszym oczom ukazała się olbrzymia arena wypchana po brzegi rozwrzeszczanymi fankami. Trochę speszone wysiadłyśmy z pojazdu i poszłyśmy w kierunku bocznych drzwi. Tam stał ochroniarz, miał co najmniej ze 2 metry wysokości. Zlustrował nas wzrokiem i dziesięć razy sprawdził nasze wejściówki, po czym skinieniem głowy wpuścił nas do środka. Weszłyśmy po schodach, które prowadziły na vip'owskie miejsca. Chłopcy już o to zadbali, żeby było nam wygodnie. W końcu na scenie rozbłysły światła i wleciało na nią pięć małp. Przywitali się ze wszystkimi, chociaż ciężko było cokolwiek zrozumieć przez niewyobrażalny pisk fanek, po czym zaczęli od swojej debiutanckiej piosenki "WMYB". Potem śpiewali wszystkie utwory z płyty "Up All Night". Byłyśmy oczarowane ich głosami. Na scenie lądowały pluszaki, staniki, ubrania. Ktoś sobie striptiz dla ubogich urządzał.  Niestety wszystko co piękne, kiedyś się kończy. Chłopcy ukłonili się i zbiegli ze sceny. Powoli zaczęłyśmy się zbierać za kulisy. Była tam ogromna kolejka, a my oczywiście stałyśmy na jej szarym końcu. Nagle wpadła na nas jakaś laska, przewracając przy tym Martę.
- Co Ty idiotko wyrabiasz?! Nie widzisz, że idę?! - Zaczęła drzeć się nieznajoma. Psycholka.
- Przestań się rzucać - Marta zlustrowała ją wzrokiem.
- Spierdalaj stąd mendo!

- Nie mów tyle, bo ci się zęby spocą!
- Masz gębę jak tłuczek do ziemniaków!
- Jakbym miała taką dupę, jak twoja twarz, to by mnie kibel wyśmiał!
- Twoi starzy musieli mieć niezłe pole, żeby wyhodować takiego buraka!
- Taak? Ciebie to chyba biją kablem od pilota! - Marta stała już cała czerwona, zaledwie kilka centymetrów od rudej divy.
- Ej, dziewczyny... wrzućcie na luz.. - powiedziałam niepewnie.
- Powtórz, bo się nierówno oplułaś - powiedziała do mnie psycholka. Tego było za wiele, starałam się być miła, ale to babsko przegięło.
- Jak cię kopnę, to wylądujesz w przyszłym tygodniu - wysyczałam przez zęby. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że wszyscy się na nas gapią.
- Kuźwa, dziewczyno! Podniecasz się tym jak kura miesiączką, a ty sama na nas wpadłaś! - wtrąciła się na powrót Marta
- Idź kup pastę na allegro, może te zęby myte domestosem trochę odrobaczysz...- rzuciłam.
-  Jesteś głupsza, niż ustawa przwiduje! - wrzasnął rudzielec.

- Aa.. tego chciałaś? Żeby wszyscy się na ciebie patrzyli? No to gratuluję, zabłysłaś jak chrząstka w salcesonie !- byłam z siebie dumna. Jednak nie trwało to długo, bo po chwili zorientowałyśmy się, że stoi za nami dwóch goryli. Przerażone odwróciłyśmy się w ich stronę, oni spojrzeli na nas znaczącą, chwycili nas za ramiona i wyprowadzili z sali...



***
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać.. dopiero wróciłam z nad morza :c
Marta, Ty pleśniaku! ♥
Sophie

1 komentarz:

  1. hahahahah ! Ty moja purchawo zajebioza tarzajsoza i w ogóle ! Hahahahah <3

    OdpowiedzUsuń