czwartek, 14 marca 2013

Fifty-fifth dream

Music: A.L. - Push

- Fuuu. - uchyliłam oczy, widząc dookoła obskurne, miętowe ściany. Podniosłam się gwałtownie na łokciach, a po chwili aparatura zaczęła wyć jak pies mohera.
- Nie.. nie.. nie.. - cholera, tylko nie to. Boże święty. Przetarłam kciukiem zaspane powieki, rozglądając się uważnie. Okna były odsłonięte, przez co pomieszczenia wdzierało się ostre słońce. Na stoliku obok łóżka stała butelka wody, kilka paczek żelek, wielka tabliczka czekolady i kwiaty. Moja brew powędrowała ku górze, kiedy zobaczyłam nadgryziony batonik leżący na blacie.

Nagle usłyszałam huk otwieranych drzwi. Stanęła w nich drobna pielęgniarka o brązowych loczkach.
- Boże przenajświętszy! - jej oczy niebezpiecznie się rozszerzyły.
- Wystarczy.. - tu miałam chwilę zawahania. Jak ja właściwie się nazywałam? - Emm... Majka? -  odpowiedziałam skrzekliwym, zachrypniętym głosem. Po paru sekundach oprzytomniała i podeszła do łóżka. Zaczęła majsterkować przy jakimś urządzeniu, a następnie przyłożyła ręce do policzków i spojrzała na mnie jak na jakiś rzadki okaz blond małpy.
- Nie mogę uwierzyć, w końcu się obudziłaś! Minęły 3 miesiące! - powiedziała podekscytowana, przerażając mnie przy okazji.
- Eee, no też mi miło. - powiedziałam nieco speszona. Przez chwilę patrzyła na mnie z bananem na twarzy.
- No to ja idę powiadomić wszystkich! - i tyle ją widziałam. Westchnęłam głośno i opadłam z powrotem na poduszkę. Dopiero teraz się z orientowałam, że moja prawa noga wisi pod sufitem, zapewne złamana. Zaklęłam pod nosem, próbując wydostać ją z tego dziwnego "hamaka". 

- Jezus Maria! - kolejny krzyk, a po chwili do sali wbiegli moi zdyszani rodzice.
- Wystarczyłoby: cześć córko. - powiedziałam nieco znudzonym głosem. Trochę mnie wkurzała ta cała histeria i wybuchy orgazmów na mój widok. Wiem, że jestem sexi, no ale bez przesady..
- Przestań się tak odzywać! - no, oczywiście moja kochana mamusia musiała wtrącić swoje cztery litery.. Spojrzałam na nią z politowaniem. 

- Jak się czujesz skarbie? - spytał na luzie tata. Za to go najbardziej kochałam. Nie wyolbrzymiał, nie robił scen, był po szczery i taki prawdziwy..
- Bywało lepiej.. - westchnęłam. Wszystko się niezwykle pokomplikowało. Miałam wrażenie, jakbym wpadła w sen a nie dopiero co z niego wyszła... Tęsknię za tamtym życiem.. Rodzice rozmawiali, jednak nie miałam siły ich słuchać. Moja tęsknota była tak wielka, że zajmowała każdą moją myśl.
- ...Zaraz tu będzie - dodał tata z uśmiechem. Niezbyt skojarzyłam o co chodzi, dopiero po chwili zobaczyłam, jak rodzice opuszczają salę. Bez słowa wróciłam do poprzedniej czynności, czyli próby odczepienia gipsu. Nie była to zbyt wygodna pozycja.
- VAS HAPPENIN'?!?!!?! - nie zdążyłam nawet zareagować, gdyż po chwili całym swoim tłustym dupskiem, leżała na mnie przyjaciółka.
- Boże, dupku, zejdź! - jęknęłam głośno, czując niemiłosierny ból w nodze. Chyba Marcie udało się odwalić całą robotę za mnie, no może pomijając fakt, że nie tylko same pasy zostały odczepione, co złamany na pół stojak do podtrzymywania, ale również to, że leżałam z twarzą przyciśniętą do podłogi. - Kedysz czebe żabyje... - wysyczałam.
- Tak, ja też się za tobą stęskniłam! - powiedziała, zanosząc się śmiechem. Zalała mnie fala ciepła. Chwyciłam ją w objęcia i przytuliłam mocno do siebie. Czułam na szyi stróżki jej zimnych łez, które moczyły mi koszulę.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo.. - szepnęłam w jej włosy.
- Majka, powiedz mi, że tobie też..

- Tak, mi też się to śniło. - spojrzała na mnie ze zdziwieniem, a jednocześnie jej twarz przybrała spokojniejszy wyraz. - I wydaje mi się, że niezła przygoda przed nami...
- Tiaa, niezła. - powiedziała ze zgorszeniem, na co prychnęłam cicho.
- Nie martw się, odzyskamy ich... Zayn mi obiecał.. - wyszeptałam.
- Horan mi też, przysiągł nawet na całe jedzenie świata - zaśmiała się pod nosem. - Tylko nie mam pojęcia, jak my to zrobimy. - westchnęła. 

- Coś się wymyśli, nie zamartwiaj się kotek. - próbowałam podnieść ją na duchu, a przy okazji odrobinę siebie.
- Któryś z nich Cię followuje? - spytała. 

- Prawdopodobnie już nie. - westchnęłam.
- A pamiętasz swoją nazwę na Twitterze? Tę, którą miałyśmy w double reality? - usilnie zaczęłam myśleć, jednak za nic nie mogłam sobie przypomnieć.
- Czy to znaczy, że Eltor kontroluje nasze myśli? - spytała z przerażeniem.
- Już nie.. - przerwałam na moment. - Ale mógł to zrobić w momencie naszego wybudzenia.
- A to skurwiel. - skomentowała, na co mimowolnie się zaśmiałam. - Przeglądałam neta, wszystko huczy na temat wybudzenia chłopaków, jest głośniej niż po wyborze papieża. - zbulwersowała się.
- A o nas coś? - spytałam, ta jedynie spojrzała na mnie smutnym wzrokiem.

- Nic nie mówią o tym, że poszukują dwóch cudownych, niezastąpionych, jedynych w swoim rodzaju dziewczyn, którym mają zamiar powierzyć resztę swojego życia? - spytałam z nadzieją, jednak ta tylko kiwnęła przecząco głową.
- Dobra, koniec tego dobrego. - powiedziała twardo. - Czas wziąć sprawy w swoje ręce! - jej poważny ton nieźle mnie przeraził, szczególnie, że wybiegła z sali wracając po chwili z granatowym laptopem.
Zaczęła pisać szybko na klawiaturze, wlepiając skupiony wzrok w ekran monitora. Po chwili, znudzona nachyliłam się w jej kierunku.
- Co Ty robisz?! - spytałam z niedowierzaniem.
- No a widzisz inny sposób? - no nie do wiary.. Marta właśnie wysyłała do każdego z chłopaków tweety o treści " Follow me please! ♥ " 

- I don't want to live on this planet anymore. - wychrypiałam, opadając na poduszkę. 
Po pewnym czasie znudziła ją ta czynność i runęła na łóżko przytulając się do mnie.
- Marta... Ty naprawdę.. naprawdę chciałaś się zabić dlatego, że myślałaś, że odeszłam? - spytałam z niedowierzaniem.
- Oczywiście. Bez Ciebie ten świat nie byłby już taki sam. Cała moja nadzieja odeszła wtedy razem z Tobą, czułam, jakby moja serce zastygło. Zdałam sobie sprawę, że jesteś przyjaciółką, z którą będę chciała przeżyć życie.. Że jesteś jedyna i niepowtarzalna, że drugiej takiej nigdzie nie znajdę. Wtedy zdałam sobie sprawę, że życie bez Ciebie nie ma już żadnego sensu. - przetarła dłoniom łzy spływające po moich policzkach - Nie bałam się śmierci. Wiedziałam, że zaraz znów Ciebie zobaczę i więcej nie opuszczę - powiedziała czule. - i że jak tylko będziesz obok, to skopię Ci ten tłusty zad za to, że jesteś ciotą, która nie patrzy, czy samochód przypadkiem nie nadjeżdża. - obie wybuchłyśmy donośnym śmiechem. 




***
Przepraszam, że taki krótki..
Nie miałam zbytnio veny, a jednocześnie chciałam coś dodać na życzenie mojej przyjaciółki ♥
Kocham Cię Marta.

4 komentarze:

  1. Awwwwwwww. *.* Świetny rozdział. c: Dobrze, że wszyscy się już wybudzili i mam nadzieję, że za niedługo się odnajdą. :)
    Czekam na następny.!

    Pozdraawiam. ;*

    Ps. Przepraszam, że dzisiaj taki krótki komentarz ale po prostu jestem zmęczona i nie mam siły, nawet na to, że bardziej się rozpisać. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohhh a ja się już tak nakręciłam, że tu będzie taki dluuugi, roZwinięty rozdział, a tu dupcia :( ale lepszy rydz niż nic! czekam na kolejny rozdział! i powtarzam się: uwielbiam tego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O Jezu !! Przeczytałam twojego bloga w jeden dzień, bez przerwy czytałam, śmiałam się a nawet płakałam. Taaa jak płakałam na twoim blogy, chociaż jeszcze nigdy w życiu nie płakałam na smutnej scenie w opowiadaniu. Szacun dla ciebie.

    Nie wiem czy pamiętasz, ale w jednym z rozdziałów była śmierć konia Sophie i wtedy przypomniałam sobie taką straszna historię konia Ruffian, możliwe, że znasz, bo jak mi się wydaje to jesteś wielką fanką jazdy konnej, co nie ? Ale dobra wracając do Ruffian, to ta klaczy była koniem wyścigowym, wygrywała wszystkie wyścigi, ale swojego ostatnie nie wygrała, ale i nie przegrała. Ścigała się z najlepszym koniem świata i tuż przy mecie złamała nogę, a potem nie dało jej się uratować i musieli ją uśpić. Historia z Sophie i jej koniem (nie umiem napisać jego imienia :D) strasznie mi przypomina tą historią ze wspaniała klaczą, przez co czytając ten rozdział płakałam jak głupia, bo wyobraziłam sobie to wszystko i strasznie przypominało mi to Ruffian.

    Jestem głupia ! Piszę ci tutaj o taki rzeczach, jak ciebie to na pewno mało co interesuje. Głupia ja. Dobra sorki za tamto powyżej, ale tak jakoś emocje mną zawładnęły, że musiałam ci to napisać :).

    Chyba, że zaciekawiła cię ta historia o Ruffian, to radze ci oglądnąć filmiki na YT o niej, a na pewno ci się łza w oczku zakręci i to nie raz :D

    Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że wszystko się wytłumaczy, bo jakoś nie mogę połapać o co chodzi. Oni wszyscy zginęli i co ? I tak po prostu jakiś aniołek sobie przychodzi i mówi, że to był ich sen i że to wszystko stawało się w ich świadomości ? Nie powiem zdziwiło mnie to, ale i zaciekawiło, bo masz na tym blogu już na prawdę masę rozdziałów, a tobie nie braknie jeszcze pomysłów. Łał :D

    Dobra nie rozpisuje się już, bo zanudzam cię na śmierć :D

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale mnie nie zanudzasz, wręcz przeciwnie! Motywujesz do pisania :) Co do Ruffian, jest to jedna z moich ulubionych klaczy. Oglądałam ten film wiele razy i za każdym razem się wzruszam :)
      Cieszę się niezwykle, że podoba Ci się mój blog i wywołuje u Ciebie takie emocje. Czuję się dzięki temu spełniona.

      Co do opowiadania w skrócie powiem Ci, że doszło między nimi do niezwykłego zjawiska zwanego " złączeniem jaźni", dzięki czemu wszyscy podczas śpiączki mieli wspólnie jednakowy sen.
      Teraz ich zadaniem jest się wybudzić i w świecie rzeczywistym odnaleźć ;)
      Tak w skrócie to wygląda ;)
      Cieszę się, że zyskałam nową czytelniczkę, a Twój komentarz wywołał uśmiech na mojej twarzy.

      Pozdrawiam :*

      Usuń